Tomasz Misiak jako szef senackiej komisji gospodarki narodowej pracował nad tzw. specustawą stoczniową, a następnie - jak napisała "Gazeta Wyborcza" - firma Work Service, której senator jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych stoczniowców ze Stoczni Szczecińskiej.
[srodtytul]Byłem z dzieckiem na nartach[/srodtytul]
Misiak zapewniał, że nie miał wpływu na kształt ustawy. Wyjaśniał, że jego poprawki dotyczyły tylko prawa Unii Europejskiej i nie zostały przyjęte. Dodał, że nie miał też wpływu na to, że to jego firma uzyskała kontrakt.
- Nie brałem udziału w procedurze konkursowej. Nie rozmawiałem z przedstawicielami komisji konkursowej ani urzędu zamówień publicznych. Moja ewentualna moc sprawcza w tej sprawie to musiałby być naprawdę cud – przekonywał. Dorzucił, że w czasie, gdy firma Work Service starała się o kontrakty, był „z dzieckiem na nartach”.
Misiak powiedział, że nie rozmawiał o całej sprawie z premierem Donaldem Tuskiem, ale w pełni oddaje się do dyspozycji władz PO i klubu. Podkreślił jednak, że nie było "żadnej jego przewiny" w związku z pracami nad ustawą stoczniową.