– Nie wiem, czy premier zdaje sobie sprawę, ale to, co proponuje, może oznaczać zamach na niezależność banku centralnego. Gdyby taka propozycja padła kilka lat temu z naszych ust, zostalibyśmy odsądzeni od czci i wiary – mówi Aleksandra Natalli Świat (PiS), wiceszefowa Sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Chodzi o pomysł Donalda Tuska na ratowanie budżetu. Według premiera NBP miałby przekazać do kasy państwa 10 mld zł ze swojego zysku. W czwartek premier rozmawiał na ten temat z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Kłopot jednak polega na tym, że bank centralny nie przewiduje w 2009 r. żadnego zysku. W wydanym komunikacie podał, że jego wynik finansowy w tym roku wyniesie zero, a więc w 2010 r. nie będzie mógł zasilić budżetu. Rząd natomiast wyliczył, że zysk banku może sięgnąć 12 – 14 mld zł. Skąd ta różnica?
Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak wyjaśnił w piątek, że bank centralny, który swoją nadwyżkę finansową zaplanował przekazać na rezerwę ryzyka kursowego, mógłby ją wykazać jako zysk. A wtedy te pieniądze mogłyby zasilić kasę państwa.
Zdaniem Nowaka to zabieg czysto księgowy. W jego opinii w rezerwach na ryzyko kursowe NBP zgromadził już 23 mld zł. – To wystarczająca kwota na ryzyko kursowe – przekonuje.