Arłukowicz, szczeciński poseł Klubu Lewica brylujący w komisji hazardowej, jest dobrym znajomym przewodniczącego Sojuszu Grzegorza Napieralskiego. Być może przyjaźń kwitnie dlatego, że Arłukowicz nie należy do SLD i nie zagrażał przywództwu Napieralskiego.
Do Sejmu dostał się z rekomendacji SdPl. Po zerwaniu koalicji Lewicy i Demokratów odszedł z klubu z całą grupą posłów SdPl. Wrócił po kilku miesiącach, już jako poseł bezpartyjny. I na razie oficjalnie deklaruje, że nie zamierza się zapisywać do SLD.
– Moja umowa z Grzegorzem Napieralskim polega na tym, że jestem zwornikiem między SLD a innymi środowiskami – mówił „Rz” w jednym z wywiadów.
A w piątek w rozmowie zapewniał „Rz”, że w ogóle nie myśli o wstąpieniu do partii.
W SLD można jednak usłyszeć, że Arłukowicz coraz poważniej rozważa możliwość zapisania się do Sojuszu. – Mówił, że będąc z boku, na wiele rzeczy nie ma wpływu – opowiada polityk SLD.