Zaczęło się od wystąpienia posła Ruchu Palikota, Roberta Biedronia. Rekomendował Wandę Nowicką na wicemarszałka Sejmu. Odnosząc się do ataków na kandydatkę, oznajmił, że takie zachowanie to "chwyty poniżej pasa". Sala wybuchła gromkim śmiechem. Ponawianym, gdy Biedroń próbował tłumaczyć swoje intencje.
Później w TVN24 Biedroń - gej i działacz na rzecz praw mniejszości seksualnych - skarżył się: "Jeśli ktokolwiek inny by to powiedział, to pewnie tego rechotu by nie było. To było dla mnie przykre doświadczenie". Julia Pitera z PO tłumaczyła reakcję posłów: "Poseł Biedroń jest po prostu zbyt monotematyczny. Nie wiem, z czym jeszcze można skojarzyć posła Biedronia poza akurat tym aspektem spraw, dotyczących seksualności. Ponieważ poseł Biedroń kojarzy się wyłącznie ze sprawami związanymi z seksualnością, to taka była reakcja" - przekonywała.
Politycy nadal komentują tamten incydent. - Aluzje seksualne u posła Biedronia pojawiają się cały czas. Tak to odebrałem, ale ktoś inny mógł oczywiście zinterpretować to inaczej. To bardzo subiektywne. Dla mnie właściwie cały czas na twarzy posła Biedronia widać idiotyczny, głupi i irytujący śmiech - mówi Stefan Niesiołowski (PO) w rozmowie z Wprost.pl. – Znaczna część posłów się śmiała, a nie powinni tego robić. To trzeba było przejść w milczeniu, bo śmiech tylko nakręcał Biedronia. Ja się nie śmiałem - zapewnia.
Do błędu przyznaje się jeden ze śmiejących się, czyli Eugeniusz Kłopotek z PSL. – Przyznam szczerze, że jak wszyscy zaczęli się śmiać, to jak także, bo to normalny odruch. Ale za chwilę przyszło otrzeźwienie, opamiętanie. Tak się zastanowiłem, że po prostu wyrządzamy człowiekowi krzywdę, bo wszystko sprowadzamy do tej jednej myśli. I wtedy to już było niesmaczne. Zachowaliśmy się nieładnie, przegięliśmy – przyznaje Kłopotek, którego wypowiedź cytuje "Wprost".
Pierwsze wystąpienie Roberta Biedronia