Według nieoficjalnych informacji "Rz" Jarosław Kaczyński zlecił najbardziej zaufanym posłom, by po koleżeńsku namawiali kolegów z Solidarnej Polski do powrotu. Ci, którym się to uda, mogą liczyć na wysokie miejsca w wyborach do Parlamentu Europejskiego. – To nagroda dla head huntera za wizerunkowy sukces – mówi "Rz" jeden z posłów.
Arkadiusz Mularczyk, szef Klubu SP, nie jest zaskoczony. – Ja wiem o takiej jednej propozycji, sprzed kilku tygodni. Kolega z Solidarnej Polski odmówił, ale przyznał się, że zaproponowano mu przejście – mówi "Rz". – Kto wyciągał i kogo namawiał, nie mogę powiedzieć – i dodaje: – Wciąż z dużą częścią kolegów z PiS przyjaźnimy się, choć jesteśmy w innych klubach.
Klub Parlamentarny Solidarnej Polski liczy 20 posłów, PiS – 136.
Jednak członkowie PiS w nieoficjalnych rozmowach utrzymują, że nie chcą ewentualnych powrotów. Dlaczego? Jak mówi jeden ze znanych posłów tej partii: – Posłowie SP i PiS są skonfliktowani w lokalnych strukturach, są dla siebie konkurencją, jak np. Marzena Wróbel z Markiem Suskim, Beata Kempa z Adamem Lipińskim czy Dawidem Jackiewiczem. Dla nas lepiej, że koledzy z SP są tam, gdzie są.
Poseł PiS Marek Opioła z powątpiewaniem podchodzi do powrotu ziobrystów. – Mam dystans do tych, co przychodzą i odchodzą. Zaufanie jest mniejsze. Po ostatnim sondażu, z którego wynika, że PiS rośnie w siłę, to raczej koledzy z Solidarnej Polski powinni sami się napraszać o powrót – twierdzi.