Zwłaszcza że Komorowski przez cały rok dystansował wszystkich pozostałych polityków w badaniach zaufania społecznego (z których wynikało, że ufa mu nawet 70 proc. ankietowanych). Uwieńczeniem było uznanie go w sondażu CBOS za polityka 2012 r.
Wielka zmiana w PSL
Oczywistym wygranym mijającego roku jest Janusz Piechociński – polityk, któremu nikt nie dawał większych szans w starciu z dotychczasowym liderem PSL Waldemarem Pawlakiem. Tymczasem ku zaskoczeniu wszystkich został prezesem ludowców oraz wicepremierem i ministrem gospodarki. To on rozdaje dziś karty i stanowiska we władzach partii. Symbolicznie największym przegranym tego roku jest Pawlak, który mając większość atutów w ręku (wprowadził partię po raz drugi do koalicji rządzącej, decydował o sprawach kadrowych, był wicepremierem i ministrem gospodarki, miał poukładane relacje z Tuskiem), zlekceważył przeciwnika i przegrał wybory w partii. Czy to już koniec Pawlaka? – To zależy od tego, czy Piechociński zaskoczony własną wygraną będzie potrafił wykorzystać tę szansę – zastanawia się dr Tomasz Gackowski, politolog z UW. – Paradoksalnie może się okazać, że na koniec to Pawlak będzie wygranym. Jeśli się okaże, że rząd sobie nie radzi, są problemy w resorcie gospodarki, to wtedy nikt inny jak tylko Pawlak będzie mógł poprowadzić PSL np. w koalicji z PiS – mówi Gackowski.
Wraz z Piechocińskim za wygranych można uznać tych, którzy na fali nowego otwarcia zaczęli odgrywać większą rolę w Stronnictwie. Należy tu wymienić marszałka świętokrzyskiego Adama Jarubasa, marszałka woj. lubelskiego Krzysztofa Hetmana czy ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza. Wszyscy pełnią dziś ważne funkcje w partii. Choć wiele wskazywało, że afera taśmowa na dobre zmiotła z polityki byłego ministra rolnictwa Marka Sawickiego (musiał ustąpić ze stanowiska), okazało się, że prognozy o jego politycznej śmierci były przedwczesne. Jako że Sawicki z Pawlakiem nigdy za sobą nie przepadali, były minister rolnictwa odegrał znaczącą rolę w zwycięstwie Piechocińskiego. I wrócił do gry.
Ministrowie bez sukcesów
Także druga partia koalicyjna ma swoich przegranych i wygranych, choć tych pierwszych jest więcej. To nie był dobry rok ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego. Zaczął go od sprawy ACTA, jego kluczowe pomysły ciągle istnieją tylko na papierze. – W pierwszej kadencji jako minister bez teki był najjaśniejszą gwiazdą w otoczeniu premiera, teraz jest odwrotnie, stanowi jedno z najsłabszych ogniw tego rządu. Ciągle coś deklaruje i obiecuje, a nic jak dotąd konkretnego nie zrobił – komentuje Gackowski.
O palmę pierwszeństwa wśród najgorzej ocenianych ministrów z Bonim może rywalizować minister edukacji Krystyna Szumilas, która ewidentnie nie radzi sobie na tym stanowisku. Przyznają to nawet sami politycy Platformy, o środowisku nauczycieli i rodziców nie wspominając. Liczne wpadki ma na swoim koncie także minister sportu Joanna Mucha, której wizerunkowo nie pomógł nawet sukces organizacyjny Euro 2012. Nie zabłysnął także Sławomir Nowak. Minister transportu nie rozwiązał żadnego z palących problemów dotyczących restrukturyzacji kolei czy budowy dróg, a skupił się głównie na unikaniu wizerunkowych wpadek takich jak choćby dantejskie sceny przed świętami, które pogrążyły jego poprzednika. Fatalny rok ma za sobą minister zdrowia Bartosz Arłukowicz: chaos z refundacją leków, problemy z Centrum Zdrowia Dziecka i brak obiecanych ustaw.
Są jednak i tacy, którzy nie odnieśli spektakularnych sukcesów, ale nie mogą narzekać na ten rok. Minister finansów Jacek Rostowski bez wątpienia jest dziś numerem dwa w rządzie, a jego pozycja w 2013 r., w którym spodziewane jest spowolnienie wzrostu gospodarki, jeszcze wzrośnie. Jarosławowi Gowinowi wszyscy wróżyli, że nie utrzyma się długo na stanowisku ministra sprawiedliwości. – Nie zna się, nie jest prawnikiem – śmiali się koledzy z PO. Tymczasem nie tylko przetrwał, ale umocnił swoją pozycję w samej partii jako lider całkiem sporej, jak się okazało, frakcji konserwatywnej.