Aleksander Kwaśniewski tłumaczył wczoraj, że w jego pracy dla firmy należącej do ukraińskiego oligarchy, który zasiadał w rządzie Azarowa za czasów prezydentury Janukowycza, nie ma nic niewłaściwego. Przeciwnie, ta działalność – jak mówił podczas konferencji prasowej – jest ze wszech miar pożyteczna, bo wspiera samodzielność energetyczną Ukrainy.
Firma Burisma zajmuje się bowiem poszukiwaniem oraz wydobywaniem ropy i gazu na Ukrainie, które sprzedaje na rynek ukraiński. A że on na tym zarabia, to także nic złego, bo przecież nie jest czynnym politykiem. Nie ma więc mowy o konflikcie interesów. – Dobrze to nie wygląda - komentował wczoraj premier Donald Tusk. Podobnego zdania jest PiS i SLD. Dariusz Joński, rzecznik SLD, podkreślał, że Kwaśniewski został zatrudniony przez ukraińskiego oligarchę, gdy na Majdanie trwały protesty przeciwko prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi.
Jarosław Kaczyński stwierdził, że największym dokonaniem Kwaśniewskiego było wsparcie dla pomarańczowej rewolucji na Ukrainie, ale teraz nasuwa się pytanie, czy nie chodziło mu o korzyści.
Informację o pracy Kwaśniewskiego dla firmy Burisma, zajmującej się poszukiwaniem oraz wydobywaniem ropy i gazu na Ukrainie, podał amerykański portal BuzzFeed.
To już kolejna posada Kwaśniewskiego, która budzi emocje. Wcześniej media pisały, że doradza prezydentowi Kazachstanu, który jest krwawym dyktatorem.