Jedną z kandydatek była Elżbieta Bieńkowska - pisze "Newsweek". Minister rozwoju i infrastruktury kategorycznie odmówiła, twierdząc, że nie jest politykiem i nie nadaje się na to stanowisko. - Już raz mnie zaskoczyłeś. Zgodziłam się wtedy i wystarczy - argumentowała mając na myśli fakt, że w ubiegłym roku Tusk awansował ja na wicepremiera, ale też ku jej zaskoczeniu połączył dwa ministerstwa, tworząc z nich jedno, którym miała kierować. Nie miała już możliwości odwrotu.
Drugą osobą, która odmówiła objęcia stanowiska premiera był Jan Krzysztof Bielecki. Odmówił stanowczo, choć do ostatniej chwili do zmiany zdania był namawiany przez Ewę Kopacz, która - jak pisze "Newsweek" - w ostatniej chwili miała się przestraszyć premierostwa.
Jak twierdzi jeden z polityków z kręgu Kancelarii Premiera, gdyby propozycji premiera odmówili wszyscy troje, Tusk najprawdopodobniej i tak postawiłby na Ewę Kopacz. Sondowanie Bieńkowskiej i Bieleckiego miało wykazać, jakie premier ma możliwości wyboru, pisze "Newsweek".