Oskarżenie Polaków o współudział w Holokauście zdominowały kampanijną aktywność dwóch głównych kandydatów w wyborach prezydenckich. Taki zarzut wytoczył przeciwko Polsce James Comey, dyrektor amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego.
– Chcę, żeby zrozumieli, że mimo przeprowadzenia rzezi przez chorych i złych ludzi w ich ślady poszli też ludzie, którzy kochali swoje rodziny, dawali jałmużnę i chodzili do kościoła. Dobrzy ludzie pomogli mordować miliony – tłumaczył, dlaczego każdy z nowo zatrudnionych pracowników w kierowanej przez niego Agencji musi odwiedzić waszyngtońskie Muzeum Holokaustu. I to właśnie przy okazji tych wyjaśnień padły oskarżenia o współudział w zagładzie Żydów. – W ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili niczego złego, bo przekonali samych siebie, że uczynili to, co było słuszne i od czego nie było ucieczki. To robią ludzie i to powinno nas naprawdę przerażać – mówił Comey już w środę, podczas jednego ze spotkań w muzeum w Waszyngtonie.