Borys Kolesnikow, niegdyś prominentny polityk Partii Regionów Wiktora Janukowycza i wicepremier Ukrainy w latach 2010-2012, przyjechał w tym tygodniu do Polski. Jak powiedział naszej gazecie, chciał się przekonać, czy sąsiedzi, zdają sobie sprawę z tego, że władze Ukrainy „nie zrobiły nic i prowadzą kraj nie tam, gdzie trzeba". Jego zdaniem polscy politycy są rozczarowani ich działaniami. Borys Kolesnikow spotkał się we wtorek w Warszawie z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, byłym premierem Leszkiem Millerem i byłym wiceszefem MSZ Pawłem Kowalem. „Rz" przeprowadziła wywiad z liderem ukraińskiej opozycji, który urodził się w Mariupolu, a karierę polityczną zaczynał w Doniecku. Oto jej fragmenty.
Rz: Co by pan poradził Poroszence?
Borys Kolesnikow: - Po pierwsze powinien osiągnąć pokój, używając języka piłkarskiego, powinien przerzucić piłkę na połowę przeciwnika. Powinien przedstawić taki model decentralizacji, który chroni integralność terytorialną i niepodległość, ale władzę przekazuje z góry na dół, nie tylko Donbasowi, ale każdemu regionowi. A jeżeli Donbasowi trzeba to zapewnić najszybciej, no to niech będzie pierwszy.
Jaka jej granica tej decentralizacji, nie chodzi chyba o to, by części Ukrainy się mogły odłączyć?
- Polityczna kultura Ukrainy nie pozwala stworzyć federacji. To musi być unitarny kraj z szerokimi pełnomocnictwami dla organów lokalnych, umocnionych finansami. Polska to najbliższy wzór, ale i Włochy czy Hiszpania, choć monarchia, mogą służyć za przykład. Centralne władze powinny sobie zostawić cztery funkcje: obrona, bezpieczeństwo, sprawy zagraniczne i infrastruktura narodowa, która nie podlega żadnej z rad lokalnych.