„Rzeczpospolita" poznała szczegóły głośnego śledztwa w sprawie nieprawidłowości przy wydawaniu pozwoleń na broń łódzkim VIP. Zarzuty w tej sprawie usłyszeli tamtejsi policjanci.
Pod koniec lipca prokuratura umorzyła dwa wątki śledztwa dotyczące polityków: Cezarego Grabarczyka z PO i Dariusza Seligi z PiS. Uznała, że nie poświadczyli nieprawdy w dokumentach, które podpisywali, starając się o pozwolenie. Śledczy uznali też, że układ obu posłów z komendantem nie był korupcyjny.
Posada dla naczelnika
Z uzasadnienia umorzenia śledztwa wynika, że Grabarczyk i Seliga, politycy konkurujących z sobą partii, byli w dobrych relacjach. Dzięki wspólnym znajomym strzelali razem na strzelnicy. Seliga zeznał też, że gdy główny bohater śledztwa Zbigniew K., naczelnik z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, wspominał, że rozważa odejście z policji i myśli o nowej pracy, Seliga odesłał go właśnie do Grabarczyka.
Jak ustalili prokuratorzy z Ostrowa Wielkopolskiego w pierwszej połowie 2012 r. i wcześniej, czyli w czasie, gdy obaj politycy załatwiali sobie pozwolenia na broń, K. starał się o posadę w podległej Skarbowi Państwa spółce córce PGE. Z założonego mu podsłuchu wynika, że miał wsparcie w łódzkiej delegaturze ABW. Mówił też o wpływowych osobach, które mogą mu pomóc niezależnie. Śledczy nie dowiedli, że chodziło o Grabarczyka i Seligę.
Scenariusz w przypadku obu posłów jest bliźniaczo podobny. Polityk PO w styczniu 2012 r., zaś działacz PiS w październiku 2011 r. dotarli do K., by uzyskać pozwolenia na broń. Załatwianie formalności odbywało się w gabinecie naczelnika. Opłaty urzędowe, zamiast samych zainteresowanych, w pobliskim banku dokonywali na polecenie K. jego podwładni z policji.
Politycy w specjalnym trybie zdali też egzaminy. Najpierw pojawiali się na strzelnicy w obecności K. i osób postronnych. Z zeznań wynika, że nie było trzyosobowej komisji, która powinna potwierdzić prawidłowość egzaminu.