Zarówno moja przeszłość, jak i bieżące działania świadczą o moim niekwestionowanym przestrzeganiu prawa – broni się Dilma Rousseff, prezydent Brazylii, odrzucając wszelkie zarzuty.
Oficjalną przyczyną wszczęcia procedury impeachmentu wobec niej są manipulacje, jakich miała się dopuścić w czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej. Polegać miały na przedstawieniu mijającego się z prawdą stanu finansów publicznych i aprobowaniu niezgodnych z prawem wydatków rządu, którym kieruje pani prezydent.
Kilka tygodni temu Sąd Najwyższy uznał ubiegłoroczny budżet państwa za nielegalny. Był to pierwszy sygnał do uruchomienia procedury impeachmentu.
Skandal za skandalem
Przeciwnicy pani prezydent liczą na to, że przy okazji wyjaśniona zostanie sprawa zakupu przez państwowy koncern Petrobras w 2006 roku rafinerii w USA po podobno zawyżonej cenie. Szefem rady nadzorczej koncernu była wtedy Dilma Rousseff.
Za decyzją o wszczęciu postępowania stoi Eduardo Cunha, przewodniczący niższej izby parlamentu. W powszechnej opinii jego zaangażowanie po stronie zwolenników odwołania pani prezydent miałoby być swego rodzaju manewrem, który miałby odwrócić uwagę od skandalu korupcyjnego, w który jest wplątany. Chodzi o oskarżenia pod jego adresem o łapówki, jakie miał otrzymywać z Petrobrasu. W skandal zamieszani są podobno także wiceprezydent oraz przewodniczący Senatu.