Urzędnicy w rządzie PiS zarobią mniej

KPRM chce, by najwyższych rangą urzędników objęło uśrednienie płac.

Aktualizacja: 03.02.2016 11:33 Publikacja: 02.02.2016 18:42

Urzędnicy w rządzie PiS zarobią mniej

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek jd Jerzy Dudek

Od 23 stycznia obowiązuje nowelizacja ustawy o służbie cywilnej. Dotyczy głównie 1,6 tys. urzędników na wyższych stanowiskach. W ciągu 30 dni mają zostać zwolnieni, chyba że zostaną im zaoferowane nowe warunki pracy lub płacy. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", urzędników, z którymi rząd współpracę przedłuży, czeka obniżka pensji. – Staramy się uśredniać ich płace – potwierdza szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa.

Zdaniem polityków PiS obecne różnice w zarobkach są krzywdzące. – Niektórzy dyrektorzy departamentów w ministerstwach zarabiają nawet 15 tys. zł, inni dwukrotnie mniej – tłumaczy Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.

Dlatego KPRM chce, by płace dyrektorów wszędzie były ustalane na podstawie tych samych mnożników. Takie wskazówki Beata Kempa przekazała już dyrektorom generalnym.

Zaleciła, by wynagrodzenie zasadnicze dyrektora departamentu wynosiło 10,3 tys. zł brutto. Jego zastępca ma zarobić 9,4 tys. zł, a dyrektor generalny – 11,2 tys. zł. Dochodzą do tego dodatki za wysługę lat i funkcyjne. Te ostatnie wynoszą od 880 do 3,9 tys. zł. Ale nawet po ich uwzględnieniu urzędnikom trudno będzie osiągnąć zarobki z czasów PO. Dyrektorzy departamentów zarabiali średnio 13 tys. zł brutto, a dyrektorzy generalni – 17 tys. zł.

Teoretycznie możliwe będzie zaoferowanie im wyższych zarobków. Pozwala na to rozporządzenie płacowe, nad którym rząd kończy prace. Zgodnie z nim pensja brutto może wynieść nawet 19 tys. zł, nie licząc dodatku za wysługę lat.

Jednak takie pensje będą wyjątkiem – jedynie dla kluczowych urzędników w resortach gospodarczych, którzy dostają propozycje pracy w biznesie.

Zdaniem posłanki PSL Andżeliki Możdżanowskiej prawdziwym powodem uśrednienia zarobków jest chęć pozbycia się obecnych dyrektorów – PiS będzie mógł ogłosić, że sami odeszli, i zastąpić ich swoimi.

Powodem zmian może być też to, że część dyrektorów to urzędnicy mianowani. PiS nie może ich zwolnić. Zostaną przeniesieni na inne stanowiska, a ich następcy dostaną niższe płace, by dopinały się budżety resortów.

Od 23 stycznia obowiązuje nowelizacja ustawy o służbie cywilnej. Dotyczy głównie 1,6 tys. urzędników na wyższych stanowiskach. W ciągu 30 dni mają zostać zwolnieni, chyba że zostaną im zaoferowane nowe warunki pracy lub płacy. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", urzędników, z którymi rząd współpracę przedłuży, czeka obniżka pensji. – Staramy się uśredniać ich płace – potwierdza szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa.

Zdaniem polityków PiS obecne różnice w zarobkach są krzywdzące. – Niektórzy dyrektorzy departamentów w ministerstwach zarabiają nawet 15 tys. zł, inni dwukrotnie mniej – tłumaczy Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.

Polityka
Sondaż: Co trzeci ankietowany uważa, że koalicja rządząca nie dotrwa do końca kadencji
Polityka
Donald Tusk kluczy w sprawie marihuany. Trzy miesiące opóźnienia
Polityka
Adam Bodnar odpowiedział na pytanie o rekonstrukcję rządu. „Trudno wystawiać samemu ocenę”
Polityka
„Tak wygląda upadek polityka”. Prof. Antoni Dudek ocenia, co czeka rząd Donalda Tuska
Polityka
Prof. Jarosław Flis analizuje przegraną Rafała Trzaskowskiego