Erdogan liczy na mit Atatürka

Na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi opozycja jest dobrej myśli, jednak obóz obecnej głowy państwa odrabia sondażowe straty.

Publikacja: 20.04.2023 03:00

Prezydent Erdogan wciąż liczy na wyborcze zwycięstwo

Prezydent Erdogan wciąż liczy na wyborcze zwycięstwo

Foto: Adem ALTAN/AFP

„Prezydent Kemal” – takie okrzyki towarzyszą często wystąpieniom prezydenta Recepa Erdogana na wiecach wyborczych. Porównania z Kemalem Atatürkiem, twórcą nowoczesnego państwa tureckiego, są dla zwolenników prezydenta jak najbardziej adekwatne. Jeden i drugi zmienił Turcję.

Dla przeciwników Erdogana takie porównania graniczą z bluźnierstwem. W ich przekonaniu dyktatorskie zapędy oraz autorytaryzm obecnego prezydenta to zaprzeczenie republikańskich ideałów pierwszego prezydenta w tureckiej historii.

Czytaj więcej

Inna Turcja po Erdoganie

W tym roku przypada 100. rocznica cywilizacyjnej transformacji Turcji. Usiłuje to wykorzystać Erdogan, wchodząc w buty Atatürka z nadzieją, że przyniesie mu to dodatkowe głosy 14 maja tego roku. To data wyborów nie tylko prezydenckich, ale i parlamentarnych. Ich stawką jest przywrócenie Turcji do grona państw demokratycznych.

Przeciwnicy w więzieniach

– Nasza demokracja, gospodarka, system sądowniczy i wolności obywatelskie są poważnie zagrożone przez Erdogana – przekonuje Kemal Kilicdaroglu, przywódca Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) i wspólny kandydat opozycji na prezydenta. Zapewnia, że po jego zwycięstwie Turcja stanie na nogi, a ludziom będzie łatwiej żyć, gdyż poprawi się sytuacja gospodarcza, której ważnym wyznacznikiem jest 50-proc. inflacja.

Nie tylko gospodarka jest po ponad dwóch dekadach rządów Erdogana w złym stanie. Gorzej jest z demokracją. W więzieniach siedzą dziesiątki jego prawdziwych czy domniemanych przeciwników z okresu zakrojonych na ogromną skalę czystek po nieudanym zamachu stanu w 2016 roku. Za kratami siedzą dwaj prominentni polityczni przeciwnicy prezydenta: Salehattin Demirtas, były współprzewodniczący prokurdyjskiej partii HDP, oraz obrońca praw człowieka Osman Kavala. Demirtas przebywa w więzieniu od listopada 2016 r., Kavala od listopada 2017 r. Do ich uwolnienia wzywa Europejski Trybunał Praw Człowieka.

Na dwa lata i siedem miesięcy więzienia został skazany w grudniu ubiegłego roku burmistrz Stambułu Ekrem Imamoglu za obrazę urzędników komisji wyborczej w 2019 roku. Nazwał ich idiotami po tym, jak komisja wyborcza zaordynowała powtórne wybory burmistrza, które Imamoglu wygrał w 16-milionowej metropolii przewagą 14 tys. głosów. W powtórnym głosowaniu jego przewaga wyniosła już ponad 800 tys. głosów. Nikt nie miał wątpliwości, że wyrok był zgodny z oczekiwaniami obozu rządzącego.

Jako że trwa proces odwoławczy, popularny w całym kraju Imamoglu nie mógł zostać wybrany na wspólnego kandydata opozycji. Został nim 74-letni Kemal Kilicdaroglu, reprezentujący sześć partii opozycyjnych. 13 lat temu został szefem CHP, spadkobiercy ugrupowania Kemala Atatürka. Przez trzy dekady stał na czele instytucji ubezpieczeń społecznych. Członkiem parlamentu został dopiero po przejściu na emeryturę.

Kilicdaroglu nie ma takiej charyzmy jak Imamoglu, co utrudnia prowadzenie kampanii. W wystąpieniach nawiązuje do swego biednego pochodzenia. Mówi, że musiał przez lata nosić tę samą parę butów, a w czasie studiów ekonomicznych nie stać go było na transport publiczny i na wykłady chodził pieszo. Pragnie w ten sposób dotrzeć do wyborców konserwatywnych na tureckiej prowincji. To tam rozstrzygnie się los wyborów, jako że takie metropolie jak Stambuł czy Ankara są od dawna we władaniu opozycji. To tam oraz w dużych miastach mieszka niemal połowa wyborców, którzy źle oceniają rządy prezydenta Erdogana.

Mocarstwowa retoryka

Nikt nie ma wątpliwości, że porażka Erdogana, jak i jego zaplecza partyjnego, byłaby niemal równoznaczna z historycznym zwrotem w losach kraju na miarę Atatürka. Prezydent nie dopuszcza myśli o swej porażce. Jego kampania jest zbudowana na wizerunku światowego przywódcy, bywalca zarówno w Moskwie, jak i stolicach zachodnich, z którego decyzją liczą się wszyscy i który ma wpływ na wydarzenia światowe. Dał temu wyraz niedawno w czasie przekazania marynarce nowego okrętu wielkości lotniskowca. To przykład mocarstwowej retoryki mającej podkreślić ambicje Turcji pod rządami Erdogana. Obserwatorzy podkreślają jednak, że jest to retoryka obliczona na użytek kampanii wyborczej.

– Skutki lutowego trzęsienia ziemi oraz zły stan tureckiej gospodarki wymusiły złagodzenie linii polityki zagranicznej. Ta zmiana jest widoczna w zasadzie na wszystkich frontach. Widać to na przykładzie relacji z Grecją. Spodziewano się, że w okresie przedwyborczym Ateny będą adresatem agresywnych tyrad ze strony obozu rządzącego – mówi „Rzeczpospolitej” Ioannis Grigoriadis, ekspert ateńskiego thin tanku Eliamep, obserwujący wydarzenia ze Stambułu. Jego zdaniem tak się nie stało, gdyż osłabiona gospodarczo Ankara zdaje sobie sprawę z konieczności współpracy z wszystkimi partnerami.

Nie wiadomo, jak trwała jest ta zmiana. W przeszłości Erdogan dokonywał gwałtownych wolt politycznych. Mimo wcześniejszych sprzeciwów zgodził się na członkostwo Finlandii w NATO i zdaniem niektórych analityków gotów jest zaakceptować także przyjęcie Szwecji do sojuszu. Ioannis Grigoriadis udowadnia, że w przypadku zwycięstwa opozycji zmianie ulegną też relacje z Rosją, która – nie bez sukcesów – próbowała wykorzystać Turcję jako swego rodzaju konia trojańskiego na Zachodzie.

Stół Sześciu

Trwałą zmianę tureckiej polityki gwarantować może jedynie zwycięstwo opozycji. Sojusz sześciu partii opozycyjnych, znany jak Stół Sześciu, sprawia obecnie wrażenie monolitu mimo napięć pomiędzy najsilniejszym ugrupowaniem, jakim jest republikańska Partia Ludowa (CHP) pod przywództwem Kilicdaroglu, oraz Dobrą Partią (İYİ), której przewodzi pani Meral Aksener. Niedawno na krótko opuściła sojusz w proteście przeciwko pewnym decyzjom personalnym. Dzisiaj zapewnia, że jej ugrupowanie będzie wiarygodnym partnerem przyszłej koalicji rządowej. Jest to trzon opozycji. Nie we wszystkich sondażach obie te partie mają przewagę nad Partią Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogana i jej sojuszniczego, niewielkiego ugrupowania MHP.

Formalnie poza Stołem Sześciu znajduje się prokurdyjska Demokratyczna Partia Ludów (HDP), obecnie druga partia opozycyjna w parlamencie. Jest po stronie opozycji, lecz nie wiadomo do końca, na jakich warunkach. Bez niej opozycja zapewne nie zdoła zdobyć większości w parlamencie. Ale nawet jeżeli tak się stanie, wybory prezydenckie może wygrać Erdogan. Turcję czeka wtedy kohabitacja, jednak po wprowadzonej w drodze referendum sześć lat temu reformie systemu prezydenckiego ostatnie słowo należeć będzie do Recepa Tayyipa Erdogana.

„Prezydent Kemal” – takie okrzyki towarzyszą często wystąpieniom prezydenta Recepa Erdogana na wiecach wyborczych. Porównania z Kemalem Atatürkiem, twórcą nowoczesnego państwa tureckiego, są dla zwolenników prezydenta jak najbardziej adekwatne. Jeden i drugi zmienił Turcję.

Dla przeciwników Erdogana takie porównania graniczą z bluźnierstwem. W ich przekonaniu dyktatorskie zapędy oraz autorytaryzm obecnego prezydenta to zaprzeczenie republikańskich ideałów pierwszego prezydenta w tureckiej historii.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kreml chce udowodnić, że nie jest już samotny. Moskwa zaprasza gości na paradę w Dzień Zwycięstwa
Polityka
Bogata biblioteka białoruskiego KGB. Listy od donosicieli wyciekły do internetu
Polityka
USA. Kampania prezydencka pod znakiem aborcji. Republikanie przerażeni widmem referendów
Polityka
Xi Jinping testuje Europę. Chce odwieść Unię od pójścia drogą Ameryki
Polityka
Donald Trump pójdzie do aresztu? 10 kar grzywny nie przyniosło rezultatów