– W rzeczy samej działania wojenne na pełną skalę w Donbasie nie ustawały od 2014 r. – z użyciem ciężkiej broni: artylerii, czołgów, lotnictwa. Wszystko, co my robimy dzisiaj – w tym podczas „specjalnej operacji wojskowej” (oficjalna nazwa wojny z Ukrainą – red.) – to próba przerwania tej wojny – powiedział rosyjski przywódca na spotkaniu w Petersburgu.
Do rodzinnego miasta przyjechał z okazji 80. rocznicy przerwania niemieckiej blokady wokół ówczesnego Leningradu. „Putin lubi wykorzystywać symboliczne daty, by zwracać się do rosyjskiego narodu. Część militarystycznych rosyjskich blogerów sądzi, że wykorzysta okazję, by albo ogłosić ponowną mobilizację, albo stan wojny z Ukrainą” – pisał wcześniej amerykański Institute for the Study of War.
Wydawało się to tym bardziej prawdopodobne, ponieważ rosyjska armia poniosła ogromne straty w walkach o Sołedar i Bachmut (i nadal je ponosi). Jeden z ukraińskich wojskowych analityków szacował, że do przełamania frontu i dalszych walk Moskwa potrzebowałaby ok. 150 tys. nowych żołnierzy co miesiąc. Na Zachodzie z kolei uważano, że nowa fala mobilizacji może objąć aż do pół miliona osób.
Na Kremlu potwierdzili tuż przed petersburską wizytą prezydenta, że wrześniowy dekret Putina o „częściowej mobilizacji” nadal obowiązuje, choć nie są już rozsyłane wezwania do komisji poborowych.
Czytaj więcej
Władimir Putin w czasie spotkania z weteranami Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (tak w Rosji określana jest druga część II wojny światowej, od czasu ataku Niemiec na ZSRR 22 lipca 1941 roku) przekonywał, że celem "specjalnej operacji wojskowej" (tak władze Rosji określają wojnę na Ukrainie) jest zakończenie walk, które toczyły się od 2014 roku w Donbasie.