Reklama

Ukraińskie neptuny zemściły się na „Moskwie”

Ukraińcy trafili rakietami i poważnie uszkodzili jeden z najsłynniejszych rosyjskich okrętów wojennych, powodując ogromne problemy w operacjach wojskowych w całej Ukrainie.

Publikacja: 14.04.2022 22:35

Wydany kilka dni temu znaczek z krążownikiem „Moskwa” i obrońcami Wyspy Węży. Wcześniej ukraińska po

Wydany kilka dni temu znaczek z krążownikiem „Moskwa” i obrońcami Wyspy Węży. Wcześniej ukraińska poczta ogłosiła konkurs dla ich upamiętnienia, wygrał projekt Borisa Groha

Foto: U24 NEWS

– Utrata tak znaczącego okrętu zazwyczaj powoduje narodową traumę. Tym bardziej gdy został on nazwany na cześć stolicy – stwierdził były oficer tureckiej floty, obecnie analityk wojskowy Tayfun Ozberek.

Po pierwszej w nocy w czwartek radioamatorzy odebrali sygnał SOS z zachodniej części Morza Czarnego. Okazało się, że tonie rosyjski krążownik rakietowy „Moskwa”, okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, najważniejsza, najsilniejsza i najlepiej uzbrojona jednostka na tym akwenie. Krążownik był tym okrętem, do którego w pierwszym dniu wojny ukraińscy obrońcy Wyspy Węży krzyczeli: „Russkij wojennyj korabl! Idzi na ch…” („Rosyjski okręcie wojenny! Pie… się!”).

Gubernator Odessy, pułkownik Maksym Marczenko, poinformował, że okręt został trafiony dwiema ukraińskimi rakietami Neptun do zwalczania jednostek morskich. Według zachodnich analityków „Moskwa” oberwała w lewą burtę, przechyliła się, po godzinie straciła zasilanie i zaczęła tonąć. Z powodu sztormu akcja ratunkowa była utrudniona, ale zdążył do niej podpłynąć turecki statek handlowy i wziął na pokład 54 marynarzy (z około 500 znajdujących się na krążowniku).

Nie wiadomo, co się stało z pozostałymi członkami załogi. Po 12 godzinach rosyjskie Ministerstwo Obrony przyznało się do problemów z „Moskwą”. Według niego na pokładzie doszło do pożaru (z nieznanych przyczyn), eksplodowała część magazynów z amunicją, jednak cała załoga została uratowana, a okręt „utrzymuje się na powierzchni”.

Jeśli „Moskwa” nie zatonęła, to prędzej czy później musi być doholowana do Sewastopola. Wtedy też okaże się, jaki jest stopień zniszczeń. Ale i tak nie będzie już brała udziału w wojnie.

Reklama
Reklama

Porównywalną stratę sowiecka jeszcze flota poniosła we wrześniu 1941 roku, gdy niemieckie samoloty zatopiły w Kronsztadzie pancernik „Marat”. „Moskwa” zaś to najcięższa i najbardziej widowiskowa strata rosyjskiej armii od początku inwazji na Ukrainę.

Na pokładzie krążownika znajdowało się 16 wyrzutni pocisków kierowanych, które wystrzeliwała na ukraińskie miasta. Większość rosyjskich rakiet, jakie dotychczas spadły na Ukrainę, pochodziła z Białorusi lub rosyjskich okrętów. Poza tym potężne uzbrojenie przeciwlotnicze (m.in. morski odpowiednik systemu S-300) pozwalało „Moskwie” chronić inne jednostki i uniemożliwiało działanie ukraińskich samolotów, nawet w głębi lądu.

Czytaj więcej

Andrzej Łomanowski: Powolne dojrzewanie Zachodu

Teraz sytuacja się odwróciła. Według niepotwierdzonych informacji w obawie przed ukraińskimi neptunami dowództwo rosyjskiej floty kazało wypłynąć większości okrętów z Sewastopola w kierunku wschodniego wybrzeża Krymu, poza zasięg ukraińskich pocisków.

Skończyło się również bezkarne podpływanie do wybrzeża Ukrainy. To oznacza zmniejszenie liczby rakietowych ataków na miasta. Nad Odessą czy Mikołajowem będą też rzadziej pojawiały się rosyjskie samoloty, niemające ochrony z krążownika. Utrata potężnej jednostki jest szczególnie dotkliwa tuż przed rozpoczęciem bitwy w Donbasie i w chwili, gdy ukraińska armia otacza okupowany Chersoń.

„Moskwy” nie mogą zastąpić inne okręty, gdyż Turcja zamknęła cieśniny czarnomorskie dla jednostek wojskowych i nikogo nie przepuszcza. Sam krążownik zaś musi być odholowany z akwenu, bo nie ma go jak tam naprawić. Rosja nie ma tu żadnej stoczni, a ta w Mikołajowie (gdzie zbudowano jednostkę pod koniec lat 70. ubiegłego wieku) nie została zdobyta przez rosyjskie oddziały. Zbudowanie podobnego okrętu to nie mniej niż cztery lata pracy i koszt liczony w miliardach dolarów.

Reklama
Reklama

– Wyobrażam sobie, jak teraz wyglądają narady w administracji prezydenta po trafieniu „Moskwy”. Przyznanie się, że zatopili ją Ukraińcy, to dla Putina nieznośna hańba – zauważył rosyjski opozycjonista Gieorgij Ałburow. Rzecznik Kremla zapewnił, że prezydent wie, co się wydarzyło.

Uszkodzenie „Moskwy” jest kolejną wojskową porażką Kremla, co wywołuje wściekłość Putina na swoją generalicję, na której zaczyna się mścić. – Szojgu wypadł z gry, możliwe, że zostanie inwalidą, jeśli w ogóle przeżyje – powiedział Leonid Niewzlin, izraelski biznesmen, a wcześniej współpracownik miliardera Michaiła Chodorkowskiego. Miał na myśli ministra obrony, który jeszcze na początku roku uważany był za najbardziej prawdopodobnego następcę Putina. – Miał rozległy zawał, był reanimowany. Chodzą plotki, że nie doszło do niego z przyczyn naturalnych – dodał.

Inne źródła informują o masowych zatrzymaniach podległych Szojgu 20 generałów ze sztabu generalnego. Mieli oni od 2014 roku wyprowadzić z budżetu 10 mld dolarów przeznaczonych na modernizację armii i werbowanie agentury w Ukrainie.

Polityka
Biały Dom ucina spekulacje i ujawnia wyniki rezonansu Donalda Trumpa
Polityka
Żółw Franklin topi narkoterrorystów. Hegseth wykorzystał bohatera serii dla dzieci
Polityka
Zmierzch politycznej kariery Wołodymyra Zełenskiego? Nowy przywódca Ukrainy już na horyzoncie
Polityka
Odmrożenie rosyjskich aktywów. Rosja grozi półwieczem procesów
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Marek Matusiak: Ogromna część Izraelczyków nie uważa, że w Gazie są niewinni ludzie
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama