Reklama

Theresa May: To nie jest klasa Thatcher

May jeszcze nie wie, jak będą wyglądały relacje z Unią po Brexicie. Ale jej nominacja uspokoiła rynki.

Aktualizacja: 13.07.2016 06:11 Publikacja: 12.07.2016 18:47

Theresa May noc z środy na czwartek spędzi już na Downing Street jako premier

Theresa May noc z środy na czwartek spędzi już na Downing Street jako premier

Foto: AFP

Od 40 lat Brytyjczycy nie mieli tak dobrze przygotowanego kandydata na szefa rządu. May była ministrem transportu, kultury, ochrony środowiska, pracy, zabezpieczeń socjalnych, edukacji i przez ostatnich sześć lat – szefową MSW. Kierowała też Partią Konserwatywną.

– To pracoholiczka. Nie ma wielkiej wizji politycznej, jest pragmatyczna. Zanim rozpocznie formalne negocjacje rozwodowe z Brukselą, będzie chciała w kontaktach z przywódcami największych państw Unii ocenić, co jest możliwe. I potem podejmie decyzje – mówi „Rz" Malcolm Chalmers, wicedyrektor londyńskiego Royal United Services Institute (RUSI).

Pewne ręce

W normalnych okolicznościach May nie zostałaby premierem. W czasie referendum była przecież lojalna wobec Camerona, opowiadając się za pozostaniem kraju w Unii, choć naciskała na wyjście z europejskiej konwencji praw człowieka. Teraz pałeczkę powinni więc przejąć zwycięzcy głosowania, Boris Johnson czy Michael Gove. Jednak okazali się tak nieprzygotowani do wzięcia odpowiedzialności za losy kraju, a panika na rynkach narastała z taką siłą, że dla deputowanych torysów priorytetem musiało być oddanie zarówno kraju, jak i Partii Konserwatywnej, w pewne ręce.

– Nie przez przypadek właśnie teraz premierem zostaje kobieta. Szklany sufit męskiego świata mogła przebić tylko w czasach głębokiego kryzysu, gdy dotychczasowy establishment zawiódł – mówi Chalmers.

Już wcześniej pierwszą minister Szkocji ogłoszono Nicolę Sturgeon – po zwycięstwie idei Brexitu zwolenniczkę przeprowadzenia nowego referendum w sprawie niepodległości prowincji. Pojedynek obu pań zapowiada się emocjonująco, bo Sturgeon chce „zrobić wszystko, aby Szkocja pozostała w Zjednoczonej Europie".

Reklama
Reklama

Ale powierzenie rozwodu z Unią zwolenniczce integracji to tylko jeden z wielu paradoksów nominacji May. Innym jest kwestia imigracji. Masowy napływ cudzoziemców okazał się głównym powodem sukcesu zwolenników Brexitu.

Tyle że obok Camerona to właśnie May jest za tę porażkę odpowiedzialna. Jako wieloletnia szefowa MSW miała wypełnić plan premiera ograniczenia imigracji do „kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie". May zrobiła w tym kierunku wiele, forsując m.in. kontrowersyjny przepis, zgodnie z którym obywatele krajów spoza Unii nie mogą sprowadzić swoich rodzin, jeżeli nie zarabiają przynajmniej 18,5 tys. funtów rocznie. Ale ostatecznie poniosła klęskę: w ub.r. w Wielkiej Brytanii osiedliło się o 330 tys. więcej osób niż z niej wyjechało.

– Pamięć tej porażki będzie teraz kierowała w znacznym stopniu działaniami May. Jej celem musi być przejęcie przez brytyjski rząd kontroli nad imigracją. Ale wstrzymanie swobody przemieszczania się osób oznacza, że Zjednoczone Królestwo nie będzie miało dostępu do pozostałych trzech wolności jednolitego rynku (przepływ towarów, kapitału i usług) tylko raczej zachowa wobec Unii takie relacje, jakie ma dziś Kanada – uważa Chalmers.

Żona bankiera

Kolejny paradoks: Philip May, bankier z City, którego Theresa poznała blisko 40 lat temu, jeszcze w trakcie studiów na Oksfordzie, poprzez późniejszą premier Pakistanu Benazir Bhutto i niedługo potem poślubiła, będzie jednym z tych, którzy stracą na tym najbardziej. To jeden z menedżerów amerykańskiego gigafunduszu Capital Group, który kontroluje niewyobrażalne aktywa warte 1,35 bln dolarów, przeszło dwa razy więcej niż dochód narodowy Polski. Dzięki zarobkom męża Theresa ma w elitarnej miejscowości Sonning na zachód od Londynu za sąsiadów George'a Clooneya i gitarzystę Led Zeppelin Jimmy'ego Page'a. Ale po utracie prawa do swobodnego działania na terenie całej Unii wątpliwe, aby Capital Group utrzymał w obecnym kształcie swój oddział w City.

Jeśli chce przetrwać, May musi jednak wystąpić przeciwko interesom bankowców nie tylko po to, aby wstrzymać imigrację. Referendum z 23 czerwca nie było przecież jedynie odrzuceniem integracji, ale także, a może przede wszystkim, establishmentu finansowego, który poprzez kryzys 2008 r. doprowadził do pauperyzacji milionów Brytyjczyków.

W pierwszym wystąpieniu po ogłoszeniu nominacji May zapowiedziała więc, że „obrona praw pracowników" będzie absolutnym priorytetem jej działania. Ma temu m.in. służyć wzmocnienie prawa rad pracowniczych do określenia pensji dyrekcji. Nowa premier od lat jest zwolenniczką idei konserwatyzmu one nation, wypracowanej jeszcze w XIX wieku przez Benjamina Disraeliego koncepcji, zgodnie z którą społeczeństwo tworzy organiczną całość, a bogaci mają obowiązek troszczyć się o biednych.

Reklama
Reklama

Mimo wszystko w przeciwieństwie do Margaret Thatcher i Tony'ego Blaira jej poglądy nie składają się na całościową wizję nie tylko polityki zagranicznej, ale i wewnętrznej, choć przejmuje kraj w znacznie gorszej kondycji niż jej wielcy poprzednicy. „Żelazna Dama" w 1979 r. podbiła serca Brytyjczyków ideą deregulacji gospodarki i kapitalizmu dla wszystkich, Blair 18 lat później – pomysłem „trzeciej drogi", która przy utrzymaniu zabezpieczeń socjalnych nie ogranicza inicjatywy ludzi. May takiego pomysłu nie ma.

Pozostaje wiara. Tak, jak Angela Merkel, May jest córką pastora. Choć była zwolenniczką legalizacji małżeństw homoseksualnych, anglikanizm odgrywa w jej życiu ogromną rolę i, jak przyznaje, brak dzieci to dla niej „niezwykle osobisty problem". Gdy miała 25 lat, jej ojciec zginął w wypadku samochodowym, a kilka miesięcy później – także matka.

– W tamtym czasie Philip okazał się skałą, na której mogłam się oprzeć – przyznawała w rzadkich chwilach, gdy podejmowała tematy osobiste.

Po miesiącach populistycznego szaleństwa, emocjonalnej kampanii prowadzonej na podstawie fałszywych argumentów przez zwolenników Brexitu, ale także, choć w mniejszym stopniu, przez przeciwników wyjścia z Unii, solidność i powaga May to i tak już dużo. Zaraz po ogłoszeniu jej wyboru rynki zareagowały więc pozytywnie, a kurs funta znów przebił symboliczny próg 1,3 dolara.

Brytyjczycy mieliby nową szefową rządu w poniedziałek, gdyby nie kalendarz królowej, która do pałacu Buckingham wróci dopiero w środę. Tego dnia najpierw przyjmie dymisję Camerona, a późnym wieczorem oficjalnie poleci May utworzyć nowy rząd. Noc z środy na czwartek nowa premier spędzi już na Downing Street. Aby jak najszybciej ratować kraj.

Polityka
Brytyjscy politycy bronią BBC przed atakami Trumpa. „Chce ingerować w naszą demokrację”
Polityka
Donald Trump pozywa BBC. Domaga się nawet 10 mld dolarów odszkodowania
Polityka
Donald Trump o zamordowaniu Roba Reinera: Cierpiał na zespół zaburzeń Trumpa
Polityka
Majątek Trumpów rośnie na kryptowalutach
Polityka
Trump podbija Amerykę Łacińską. W Chile wybory wygrał jego sojusznik
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama