W programie #RZECZoPOLITYCE w telewizji internetowej „Rzeczpospolitej" poseł Nowoczesnej Paweł Pudłowski powiedział, że trwają konsultacje społeczne nad projektem, który po wejściu w życie pozwalałby posłom pracować w Sejmie maksymalnie osiem lat. Takie zmiany miałyby się odbywać częściowo, aby nie dochodziło do jednorazowej wymiany wszystkich parlamentarzystów, co mogłoby paraliżować pracę Izby.
Przed wyborami parlamentarnymi Nowoczesna postulowała w swoim programie, by posłowie, prezydenci miast i burmistrzowie sprawowaliby władzę tylko przez dwie kadencje. – Jeśli chodzi o parlamentarzystów, to wymagałoby to zmiany konstytucji, ale w tej kadencji nie ma takiej możliwości – mówi „Rzeczpospolitej" wiceprzewodnicząca partii Katarzyna Lubnauer. Posłanka Nowoczesnej uważa, że dzięki wprowadzeniu rozwiązania jej partii prezydenci miast i burmistrzowie podejmowaliby mniej populistyczne decyzje, ale z pożytkiem dla obywateli. – Są wyjątki, ale często kolejne kadencje są znacznie słabsze. Nie powstawałyby też układy wzajemnej zależności – przekonuje Lubnauer. Dodaje, że władza ustawodawcza, przyjmując prawo, lepiej by znała potrzeby społeczeństwa.
W PO uważają, że to do mieszkańców i samorządów powinien należeć wybór. – W ostatnich wyborach w niektórych miastach burmistrzowie nie wchodzili do drugiej tury – mówi nam Krzysztof Brejza z Platformy Obywatelskiej. Według niego w obecnym Sejmie jest dużo innych pilniejszych tematów do załatwienia.
W partii Ryszarda Petru zauważają, że posłowie są w Sejmie od 20 lat, niektórzy nigdy nie pracowali poza polityką. Według Nowoczesnej zmniejszenie liczby posłów poprawiłoby jakość i warunki ich pracy, dzięki czemu prawo w Polsce byłoby lepsze. Posłowie tej partii twierdzą, że oszczędności można wtedy zainwestować w zaplecze eksperckie parlamentarzysty, czego przykładem są kongresmeni w Stanach Zjednoczonych, a dwukadencyjność gwarantowałaby większą niezależność od prezesa partii, bo byłyby to osoby, które potrafią zarabiać pieniądze poza polityką.
Zdaniem Kukiz'15 tylko zmiana ordynacji wyborczej na większościową mogłaby poprawić sytuację i mimo umiejętności zarobienia poza parlamentem to nadal prezes partii ustalałby listy wyborcze.