– Głównym strategiem i przewodnikiem w procesie normalizacji relacji Białorusi z UE i USA jest minister spraw zagranicznych Władimir Makiej. W wielu kwestiach szkodzi to stosunkom rosyjsko-białoruskim – pisze rosyjski politolog Dmitrij Bolkuniec z prestiżowej moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomii w artykule opublikowanym przez portal Eurasia Daily.
To reakcja na niedawną decyzję władz w Mińsku, które zniosły obowiązek wizowy dla obywateli 80 krajów, w tym unijnych, oraz USA. Co prawda dotyczy to tylko turystów, którzy udadzą się na Białoruś drogą lotniczą, a pobyt ich nie przekroczy pięciu dni. Ale nawet taki niewielki gest białoruskich rządzących wobec Zachodu niepokoi Moskwę.
Prokremlowscy analitycy krytykują białoruską politykę zagraniczną już od kilku miesięcy. Doszło do tego, że na Białorusi oskarżono trzech publicystów piszących dla rosyjskich prawicowych mediów o „podżeganie do nienawiści" i wsadzono do więzienia.
Bolkuniec twierdzi, że to właśnie Makiej stymuluje „antyrosyjskie działania na Białorusi" i przypomina, że ostatnio białoruski MSZ wezwał na dywanik rosyjskiego dyplomatę w Mińsku. Wszystko przez wypowiedź szefa kremlowskiego Centrum Badań Strategicznego Leonida Reszetnikowa (generała rosyjskiego wywiadu), który określił Białoruś jako część Rosji, która próbuje uciec na Zachód.
Niektórzy moskiewscy eksperci nawet twierdzą, że Makiej chce w przyszłości zastąpić prezydenta Aleksandra Łukaszenkę.