Reklama

W NATO poważna rozmowa o pieniądzach

Sojusz transatlantycki jest silny – zapewniał w Brukseli wysłannik prezydenta Trumpa. Ale Europejczycy muszą płacić więcej na obronę.

Aktualizacja: 16.02.2017 06:45 Publikacja: 15.02.2017 21:22

W NATO poważna rozmowa o pieniądzach

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

W środę w Brukseli odbyło się spotkanie ministrów obrony NATO, pierwsze z udziałem Jamesa Mattisa, nowego sekretarza obrony USA. Generał przyjechał do Europy z uspokajającym apelem o wadze sojuszu transatlantyckiego dla nowej amerykańskiej administracji. Tym bardziej uspokajającymi, że zbiegł się on w czasie z płynącymi z Waszyngtonu informacjami o nie tak prorosyjskim nastawieniu Białego Domu, po dymisji Michaela Flynna ze stanowiska doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa.

Zresztą sam Mattis w drodze do Brukseli przyznał, że nadzieje na jakiś rodzaj partnerstwa z Rosją okazały się daremne. Zatem politycznie USA cały czas uznają NATO za podstawę relacji. Ale chciałyby, to zresztą nie jest wynalazek Trumpa, bo tego samego chciał Barack Obama, żeby Europa uczciwie za to zapłaciła. – Ameryka wypełni swoje zobowiązania. Ale jeśli nie chcecie, żebyśmy ograniczyli nasze zaangażowanie w Sojusz, każdy z was musi pokazać poparcie dla naszej wspólnej obrony – tak, według agencji Reuters, miał powiedzieć Mattis ministrom pozostałych 27 krajów.

Polska teoretycznie może czuć się bezpieczna. Po pierwsze, jesteśmy jednym z pięciu państw, które wypełniają zobowiązanie sojusznicze przeznaczania 2 proc. PKB na obronę. Oprócz nas wskaźnik ten osiągnęły jeszcze USA, Wielka Brytania, Grecja i Estonia. Po drugie, NATO realizuje w naszym kraju, oraz w trzech państwach bałtyckich, program wzmocnienia wschodniej flanki. Cztery bataliony są szykowane do wysłania do Polski, Łotwy, Litwy i Estonii. Poza tą nową inicjatywą NATO prowadzi program ćwiczeń wojskowych, patroluje przestrzeń powietrzną i morską w Europie Wschodniej, w Polsce stacjonują też wojska amerykańskie. Wszystko to odbywa się na zasadzie rotacyjnej, a nie stałej, ale kolejne elementy tej obecności sprawiają, że można ją już uznać za trwały element europejskiego krajobrazu obronnego. Polacy chcieliby dodatkowego jego wzmocnienia poprzez reformę struktur dowodzenia NATO, może nawet poprzez tworzenie nowych wydziałów i zatrudnianie nowych ludzi, którzy odpowiadaliby właśnie za wschodnią flankę.

– Chodzi o takie trochę zabetonowanie wschodniej flanki – wyjaśnia nieoficjalnie dyplomata w Kwaterze Głównej. Im więcej będzie elementów wschodniej flanki w każdym aspekcie działania NATO, również w strukturze biurokratycznej, tym trudniej będzie w przyszłości z niej zrezygnować. – Teraz rozpoczynamy dyskusję, jak podtrzymać te wysiłki rozbudowanej obecności NATO w Europie – przyznał Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO. Po latach koncentrowania się na działalności ekspedycyjnej NATO wraca do źródeł, jakim jest obrona państw członkowskich. I do tego musi również dostosować swoje struktury.

Reklama
Reklama

Norweg za główne swoje zadanie uznał teraz przekonywanie Amerykanów, że pozostali sojusznicy mają dobre chęci, a pozostałych – że powinni wydawać więcej pieniędzy.

– W 2015 roku zatrzymany został trend redukcji wydatków na obronę. W 2015 roku wzrosły one o 3,8 proc., czyli 10 mld USD, we wszystkich krajach poza USA – mówił Stoltenberg. Według niego to wielki krok naprzód, ale trzeba teraz sprawić, że do 2024 roku, tak jak zostało to postanowione na szczycie w Newport w 2014 roku, wszyscy będą wydawać przynajmniej 2 proc. PKB. – Musimy utrzymać ten trend. Może każdy kraj powinien mieć narodowy plan zwiększania wydatków na obronność.

Polityka
Mikoła Statkiewicz. Białoruski opozycjonista ze stali
Polityka
Rubio komentuje wtargnięcie rosyjskich dronów: Nie wiadomo, czy miały trafić do Polski
Polityka
Kim jest Tyler Robinson, podejrzany o zabójstwo Charliego Kirka
Polityka
Wyznawcy Charliego Kirka ostrzegają Amerykanów: Opłakujcie go należycie, bo inaczej...
Polityka
Aleksandr Łukaszenko obiecuje: Na Białorusi nie zabraknie ziemniaków. I radzi chodzić boso
Reklama
Reklama