Arłukowicz i poseł PiS Tomasz Latos - odpowiednio szef i wiceszef sejmowej komisji zdrowia - byli gośćmi wczorajszego programu "Fakty po faktach".
Dyskusja w dużej części dotyczyła "pigułki po", która była tematem wczorajszych obrad komisji.
Arłukowicz tłumaczył, że "pigułka po" nie ma działania wczesnoporonnego, powołując się na charakterystykę tego środka, który opisuje, że środek ten nie powoduje przerwania istniejącej ciąży.
- Panie pośle, ja panu wytłumaczę, o co chodzi - mówił były minister zdrowia. - Mamy jajko, mamy plemnik. Ten lek służy temu, żeby to jajko nie spotkało się z tym plemnikiem. I wy to nazywacie przerywaniem ciąży - mówił poseł PO dodając, że PiS wkrótce "pochyli się nad losem plemnika". - No ma główkę, ma witkę, rusza się, czyli żyje. Ja się boję, że zejdziecie do poziomu plemnika.
Poseł Tomasz Latos argumentował, że pigułka, jeśli nie doszło do zapłodnienia komórki jajowej, blokuje zapłodnienie. Ale jeśli doszło do zapłodnienia i już mamy do czynienia z zapłodnioną komórką jajową, innym działaniem tej tabletki może być doprowadzenie do tego, że nie dojdzie do zagnieżdżenia tej zapłodnionej komórki jajowej w jamie macicy. - Zapłodniona komórka jajowa jest człowiekiem w pierwszym stadium rozwojowym, trwają spory o to, czy tabletka "dzień po" może doprowadzić do poronienia - mówił Latos.