O co chodzi w pomyśle wprowadzenia stanu wyjątkowego?
Analitycy nie mają wątpliwości, że Aleksander Łukaszenko wykonuje polecenia Władimira Putina i jest od niego całkowicie zależny – po tym jak sfałszował ostatnie wybory prezydenckie. Dlatego teraz Rosja od kilkunastu tygodni – za pomocą białoruskich służb specjalnych – testuje granicę UE poprzez przerzucanie irackich imigrantów oraz imigrantów z Azji Centralnej. Najpierw testowano granicę białorusko-litewską, później białorusko-łotewską – od kilku tygodni mamy testowanie granicy białorusko-polskiej. To jest zorganizowana akcja, skorelowana z wojskowymi ćwiczeniami „Zapad" wojsk białoruskich i rosyjskich na polskiej granicy z Białorusią. Wojska tę będą ćwiczyć m.in. starcie wojskowe z naszym krajem. W takim przypadku kraje europejskie muszą się bronić. Litwa i Łotwa wprowadziły stany nadzwyczajne, a w Polsce, oprócz wojny hybrydowej na granicy mamy także wojnę informacyjną i uaktywnienie rosyjskiej agentury wpływu w naszym kraju. Widać to przede wszystkim w mediach i wśród polityków opozycji.
Politycy opozycji i media są agenturą wpływu Rosji?
To jest oczywiste, że Białoruś i Rosja mają olbrzymią agenturę wpływu w Polsce. W sytuacji krytycznej jest ona ujawniania – każdy może prześledzić działania rozmaitych polityków. W wielu przypadkach możemy mówić o zwykłej głupocie i całkowitej nieznajomości kwestii geopolitycznych. Ale w wielu wypadkach są to działania wprost agenturalne. Dla wszystkich analityków zajmujących się bezpieczeństwem jest to oczywiste. Od wielu lat pisano o takich scenariuszach początku starcia, które Rosja mogłaby zgotować krajom wschodniej flanki NATO. Widzieliśmy, jak zaczynała się wojna rosyjsko-ukraińska na Krymie, czyli od inwazji tzw zielonych ludzików. Polskie państwo musi się bronić, nasze służby muszą reagować – stąd decyzja rządu, który wystąpił z wnioskiem do pana prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego.