Partii Razem nie udało się zebrać wystarczającej liczby podpisów pod obywatelskim projektem „Pracujemy krócej! 7 godzin pracy”. Zbiórka rozpoczęła się 7 maja. Projekt zakładał stopniowe skracanie czasu pracy tygodniowo do 35 godzin. Docelowo miało to się stać w 2021 r. – Do pierwszego czytania projektu „Pracujemy krócej” w tym Sejmie zabrakło niewiele. Podpisało się pod nim kilkadziesiąt tysięcy Polek i Polaków – mówi nam Marcelina Zawisza z Partii Razem.
Niepowodzenie tego projektu nie deprymuje jednak Razem. – To dopiero początek walki o to, żeby Polacy pracowali krócej. Skrócenie czasu pracy będzie jedną z pierwszych pięciu ustaw, które złożymy w przyszłej kadencji Sejmu. Ustawa jest gotowa, zawiera dokładny, realistyczny harmonogram stopniowego skracania czasu pracy, dostosowany do potrzeb wszystkich branż. Złożymy ją w formie petycji – podkreśla Zawisza. I dodaje, że projekt przyniósł i tak efekty. – Udało nam się rozpocząć ogólnopolską dyskusję na temat krótszego dnia pracy. Przeprowadziliśmy dziesiątki tysięcy cennych rozmów na ulicach polskich miast i miasteczek – dotąd nikt nie miał odwagi poruszyć tego tematu. Jesteśmy przekonani, że Polacy mogą pracować krócej, mieć więcej czasu dla siebie i swoich bliskich. Partia Razem będzie dalej walczyć o 7-godzinny dzień pracy – dodaje.
Ale nastroje – jak wynika z naszych rozmów – nie są najlepsze. Panuje przekonanie, że projekt został źle zorganizowany i źle przemyślany, co miało wpływ na wynik. Nieoficjalnie można usłyszeć, że podpisów było zaledwie 30–40 tys., chociaż w oficjalnych rozmowach z „Rzeczpospolitą” politycy Razem zaprzeczają, że było ich tylko tyle.
Partia Razem zbierała podpisy samodzielnie. Propozycje współpracy jednak padły. Gdy w maju Razem ogłosiła początek zbiórki, z takim pomysłem wystąpił Włodzimierz Czarzasty, lider SLD. – Przedstawiciele Partii Razem powiedzieli nam wtedy, że w ich zbiórkę mogą włączyć się osoby fizyczne, ale nie partie polityczne – mówi nam Anna Maria Żukowska, rzeczniczka Sojuszu.
W wyborach samorządowych Partia Razem startuje samodzielnie i tworzy własne listy do sejmików. Sejmowa debata nad jednym z flagowych postulatów partii mogła być wsparciem jesienią, a sukces akcji mógł polepszyć nastroje wewnątrz i mobilizację wśród członków partii. Tak się jednak nie stało.