Reklama

Były dwie "afery radomskie"?

Lokalni politycy PiS z Radomia przy okazji budowy trasy S-12 mieli stworzyć układ, który pozwoliłby im na zarobienie gigantycznych pieniędzy. Platforma Obywatelska żąda wyjaśnień, a bliskie rządowi media przechodzą do kontrofensywy i wyciągają „aferę radomską” sprzed lat.

Aktualizacja: 03.10.2018 13:23 Publikacja: 03.10.2018 13:11

Były dwie "afery radomskie"?

Foto: Adobe Stock

Kilka dni temu w „Superwizjerze” TVN wyemitowano reportaż Bertolda Kittela. Ujawniono w nim powiązania Romana Saczywki, człowieka, bez którego nie odbywa się żadna ważna budowa w Radomiu, i jego syna, z radomskimi politykami PiS – m.in. z Dariuszem Wójcikiem, wieloletnim przewodniczącym Rady Miasta oraz byłym zastępcą prezydenta Radomia, Igorem Marszałkiewiczem, który nadzorował miejskie inwestycje. Mieli oni doprowadzić do zmiany przebiegu planowanej trasy S12 przez Radom do Lublina tak, by przebiegała ona przez tereny należące do Saczywki. W bezpośrednim sąsiedztwie drogi działki lub udziały w nich mają też radomscy działacze PiS.

- Żądamy od marszałka Sejmu, żeby minister infrastruktury przedstawił opinii publicznej informacje o tym, jak zmieniała się trasa S12, kto wpływał na zmianę tej trasy i jej przebieg – mówi poseł Sławomir Neumann z PO. Wyjaśnienie sprawy zapowiedział Tomasz Poręba, szef sztabu PiS w wyborach samorządowych. Zapewnił, że „informacje są weryfikowane”.

Tymczasem drugą „aferę radomską” próbują stworzyć media blisko związane z partią rządzącą. Zamieszani mają w nią być m.in. były wiceminister Jan Bury (PSL) i prezes firmy Elektrix Andrzej Wilamowski.

„Gazeta Polska” i TVP mówią o układzie polityków PO i PSL, działaczy dawnej PZPR i służb bezpieczeństwa”. „Tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa, ludzie służb i komunistycznego aparatu partyjnego są w układzie, który w Radomiu i Kozienicach funkcjonuje od szeregu lat. Są w nim także ludzie, którzy mają prokuratorskie zarzuty, a w tle jest podejrzenie korupcji na gigantyczną skalę” – alarmuje m.in. „Gazeta Polska”.

Chodzi o nieprawidłowości związane m.in. ze współpracą firmy Elektrix z państwową Elektrownią Kozienice. Prezes Elektrix miał m.in. wyłudzać dotacje z Unii Europejskiej. Andrzej Wilamowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą” mówi, że zarzuty są wyssane z palca, a na dodatek pochodzą sprzed  lat, a kilka dni temu ich nieprawdziwość potwierdził sąd apelacyjny.

Reklama
Reklama

- To zemsta powiązanych z PiS ludzi, z którymi od lat prowadzimy walkę w sądzie – mówi nam Wilamowski. Dodaje, że jego firma nigdy nie brała żadnych dotacji z UE, a Jana Burego, razem z którym mieliby brać udział w aferze, zna wyłącznie ze spotkań oficjalnych. - Ataki pojawiają się od wielu lat, gdyż powiązane z PiS firmy nie zapłaciły Elektrixowi należności i od tego czasu walczymy z nimi w sądzie – podkreśla.

Czytaj tekst można przeczytać tutaj.

 

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Karol Nawrocki spotka się z Donaldem Tuskiem. Jest termin
Polityka
Nie chcą Konfederacji w Komisji Etyki. Prawicowy klub ma problem z jej obsadą
Polityka
Handel spółkami HoReCa pod dotacje z KPO? Minister funduszy nie widzi problemu
Polityka
Michał Kabaciński: Rząd musi przygotować własną agendę
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama