Były premier w poniedziałek skrytykował w TVP rządy Jarosława Kaczyńskiego, a we wtorek powiedział w RMF FM, że będzie musiał wrócić do polityki, „zakładać partię i odbierać głosy PiS”. Ma się tak stać, jeżeli Sławomir Skrzypek, bliski Kaczyńskiemu prezes NBP, nie przedłuży jego pobytu w EBOR w Londynie. – Czuję, że tym razem znów mi ktoś przerwie – komentował wczoraj Marcinkiewicz, nawiązując do przerwanej mu przez Kaczyńskiego misji szefa rządu.
Były premier zastanawia się nad zbudowaniem partii, która odebrałaby wyborców i PiS, i PO. A myśli o współpracy m.in. z Kazimierzem M. Ujazdowskim i Pawłem Zalewskim, którzy z grupą posłów opuścili niedawno partię Jarosława Kaczyńskiego. Były premier wskazywał też na dawnego lidera PO Jana Rokitę. Zapowiedział, że pomysły na inicjatywy polityczne „leżą w szufladach po to, żeby odpalać je, kiedy są do odpalenia”.
Jeśli bowiem Marcinkiewicz wróci z Londynu, trafi w polityczną próżnię. Wybory do Sejmu będą dopiero w 2011 roku. A do europarlamentu – już za rok, mógłby więc zostać europosłem.
Jednak deklaracje polityczne byłego premiera tym razem nie trafiły na podatny grunt. Politycy odcinają się od pomysłu nowej formacji. – Nie jestem w stanie oczekiwania na nią. Inicjatywy polityczne mają to do siebie, że albo powstają po długim namyśle, albo wcale. Wiele razy rozmawiałem z Marcinkiewiczem i pewno jeszcze będę, ale nie jestem zainteresowany budową nowej partii – zaznacza Ujazdowski.
Wśród chętnych do tworzenia nowej partii wiele razy wymieniano natomiast Macieja Płażyńskiego, jednego z dawnych tenorów PO. Ale on z Marcinkiewiczem nie rozmawiał od tygodni. A i tak sądzi, że o partii najwcześniej można zacząć myśleć jesienią, po roku rządów koalicji PO – PSL. Wtedy nastroje wyborców pokażą, czy jest miejsce na formację centroprawicową między PiS a PO.