W najbliższych dniach Trybunał Konstytucyjny będzie musiał rozstrzygnąć, ile władzy w Polsce należy się prezydentowi, a ile rządowi i jego ministrom.
Jak wiele będzie pytań, jeszcze nie wiadomo. Z nieoficjalnych informacji „Rz” wynika, że w Kancelarii Prezydenta trwają gorączkowe przygotowania. Prawnicy pracują nad pytaniami, na które będzie musiała paść konkretna odpowiedź precyzująca zapisy konstytucji.
Prezydent twierdzi, że to na nim spoczywa ciężar odpowiedzialności za politykę zagraniczną i bezpieczeństwo państwa. Chce, by odpowiedni ministrowie z rządu Donalda Tuska konsultowali z nim swoje decyzje. A ponieważ ani Radosław Sikorski (MSZ), ani Bogdan Klich (MON) tego nie robią, Lech Kaczyński postanowił zwrócić się w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego. – Tak, by raz na zawsze było to jasno określone – tłumaczy nam polityk z otoczenia prezydenta.
Według Stefana Niesiołowskiego z PO nie ma tu jednak nic do wyjaśniania. – Dotychczas podział kompetencji między rządem i prezydentem był jasny, nawet gdy prezydent pochodził z innego obozu politycznego niż rząd – twierdzi wicemarszałek Sejmu.
Jego zdaniem Lech Kaczyński po prostu próbuje wywalczyć dla siebie większą władzę. – Ale najciekawsze jest to, że jeszcze do niedawna prezydent zwalczał Trybunał Konstytucyjny i nie robił nic, gdy jego brat poniżał sędziów i krytykował podejmowane przez nich decyzje. Zaskakujące więc, że teraz chce wykorzystać TK do swoich celów. Sądzę jednak, że w ten sposób niczego nie osiągnie – dopowiada Niesiołowski.