Rz: Czym Lech Kaczyński może się pochwalić po dwóch latach prezydentury?
Marek Migalski: Na pewno polityką historyczną. Poprzez próbę odbudowywania naszej tożsamości prezydent pokazuje, że można być dobrym Europejczykiem, będąc jednocześnie dumnym ze swojego narodu. Prezydent nie dał się nabrać na tezy, że w Europie skończyły się interesy narodowe, i aktywnie zaangażował się w umocnienie naszej pozycji w UE. Przedłużenie stosowania systemu nicejskiego czy wprowadzenie Joaniny jest jego realnym sukcesem. Prezydent angażuje się także w zapewnienie Polsce bezpieczeństwa energetycznego, choć nie przyniosło konkretnych efektów. Zabrzmi to kontrowersyjnie, ale siłą prezydenta jest także to, że nie udaje prezydenta wszystkich Polaków i konsekwentnie realizuje projekt IV RP. Świadczy to o wierności swoim wyborcom.
A co prezydentowi można zarzucić?
Jest to prezydentura niewykorzystanych szans. Przez dwa lata Lech Kaczyński nie potrafił zmienić wizerunku PiS-owskiego urzędnika i wyjść z cienia swojego brata. Nie korzystał z okazji, aby zaznaczyć swoją odrębność, choć w kwestii Rospudy, aborcji czy praw kobiet ma inne poglądy niż PiS. Obecna sytuacja polityczna daje mu szansę na zdobycie większej samodzielności i popularności. Jeśli prezydent myśli o reelekcji, musi przekonać do siebie szersze grupy społeczne. Lech Kaczyński ma mnóstwo zalet: jest profesorem prawa, sprawował wysokie urzędy, ma ładny życiorys, do których nie potrafi przekonać wyborców. Zupełnie nie wykorzystano marketingowo Marii Kaczyńskiej, która jest o wiele lepiej wykształcona niż jej poprzedniczki.