Hillary za bardzo się stara

Dziś tematy „bombowe”. Dwa tytuły, które zauważyli ostatnio amerykańscy recenzenci, to „Thirty ways of looking at Hillary” (Harper) i „American Prometheus” (Atlantic Books).

Publikacja: 01.02.2008 15:58

Pierwszy tom jest zbiorem tekstów pisanych przez kobiety i analizujących przeszłość, dzisiejszą postawę i ewentualną prezydencką przyszłość Hillary Rodham Clinton, obecnie promowanej – zgodnie z jej życzeniem – po prostu jako Hillary. Redaktorka tomu Susan Morrison poprosiła o wypowiedzi autorki u nas w większości nieznane, choć w USA posiadające społeczny status i cieszące się popularnością w różnych kręgach. Panie nie zostawiły na bohaterce suchej nitki, skupiając się nie tylko na jej wypowiedziach i politycznej karierze, ale też na strojach, fryzurze i zachowaniu. Efekt jest ciekawy, acz nierówny, bynajmniej nie dlatego, że wśród autorek zwolenniczki zmagają się z przeciwniczkami pani senator. To książka pisana z osobistej perspektywy, niestroniąca od odnośników do przeszłości autorek, ich nadziei związanych z przyszłą prezydenturą pani Clinton.

Można wyczuć, że Hillary wiele z nich zawiodła: zarzucają jej, że „za bardzo się stara” (Katie Roiphe, przypominając zarzuty Nory Ephron, która w 2006 r. twierdziła, iż Hillary „zrobi wszystko, by wygrać”, podważając nieco autentyczność jej protestów przeciw wojnie w Iraku). Mają do niej pretensje, że nie rozwiodła się z Billem, gdy ten romansował z panną Lewinsky, choć właściwie wiedzą, dlaczego przy nim trwała: by teraz zdobyć urząd dzięki popularności męża. Jest nie dość kobieca (Susanna Moore), wykorzystuje „przypadek, szczęśliwy traf i brak dobrego smaku u mężczyzn” (Lionel Shriver), jest niczym „matka, która wszystko wie najlepiej” (Dahlia Lithwick). Katie Roiphe podkreśla jednak, że Hillary jest równocześnie uosobieniem „marzeń feministycznych, wcieleniem słów, które słyszą małe dziewczynki: „Ty też możesz zostać prezydentem. Możesz być, kim zechcesz”.

Jane Kramer przyznaje, że porównując Hillary i Obamę, stawia jej pytania, których nie zadałaby mężczyźnie, akceptując w pewien sposób jego rolę; od pani Clinton zaś chciałaby się dowiedzieć, dlaczego chce najwyższej funkcji w państwie i jaką przez to jest kobietą. Sama Hillary powiedziała kiedyś, że jest „testem Rorscharcha” dla wyborców. Wyniki badań ich inteligencji i osobowości poznamy w listopadzie.

Druga książka mówi o bombie w sensie dosłownym – to biografia Roberta Oppenheimera, uważanego za twórcę amerykańskiej potęgi atomowej. Kai Bird i Martin J. Serwin spróbowali na ponad 700 stronach pokazać skomplikowaną naturę wybitnego naukowca i równie skomplikowane okoliczności jego wzlotu i upadku. Jeśli wierzyć przyjęciu książki przez krytyków i czytelników, zamiar w pełni im się udał.

Oppenheimer był jednym z najpopularniejszych naukowców w USA, do czego walnie przyczynili się jego przeciwnicy. Był „nieznośnym genialnym dzieckiem”, jak sam o sobie pisał, miał zdolności poetyckie, talent do języków i wielki ścisły umysł. Nic dziwnego, że nękały go depresje – w 1925 chciał otruć swego uniwersyteckiego opiekuna. Lekarze stwierdzili „frustrację o podłożu seksualnym”, czemu na szczęście dało się łatwo zaradzić… W Berkeley, gdzie przed wojną objął katedrę fizyki teoretycznej, nosił się jak pierwowzór hipisa, palił cztery paczki papierosów dziennie i pił z upodobaniem.

Na wydawanych przez niego często przyjęciach pojawiali się związkowcy i lewicowi politycy, także komuniści, czego nie omieszkała mu wytknąć komisja McCarthy’ego w 1954 r. Jej kapturowy sąd zdecydował, że należy go pozbawić przywileju dostępu do tajemnic państwowych – w tym oczywiście tych związanych z produkcją broni nuklearnej. Jak dowodzą autorzy, miał w tym udział Edward Teller, podwładny Oppenheimera w Los Alamos, który chciał budować atomowy arsenał, gdy naukowiec się sprzeciwiał, uważając bombę za narzędzie ludobójstwa, a nie broń wojenną (było to już po Hiroszimie i Nagasaki).

Pierwszy tom jest zbiorem tekstów pisanych przez kobiety i analizujących przeszłość, dzisiejszą postawę i ewentualną prezydencką przyszłość Hillary Rodham Clinton, obecnie promowanej – zgodnie z jej życzeniem – po prostu jako Hillary. Redaktorka tomu Susan Morrison poprosiła o wypowiedzi autorki u nas w większości nieznane, choć w USA posiadające społeczny status i cieszące się popularnością w różnych kręgach. Panie nie zostawiły na bohaterce suchej nitki, skupiając się nie tylko na jej wypowiedziach i politycznej karierze, ale też na strojach, fryzurze i zachowaniu. Efekt jest ciekawy, acz nierówny, bynajmniej nie dlatego, że wśród autorek zwolenniczki zmagają się z przeciwniczkami pani senator. To książka pisana z osobistej perspektywy, niestroniąca od odnośników do przeszłości autorek, ich nadziei związanych z przyszłą prezydenturą pani Clinton.

Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"