Po protestach Macron po raz pierwszy się cofa

Pod naciskiem ruchu protestu „żółtych kamizelek” prezydent ogranicza podwyżkę cen paliw. To cios w obraz nieugiętego reformatora.

Aktualizacja: 28.11.2018 05:56 Publikacja: 27.11.2018 15:49

Po protestach Macron po raz pierwszy się cofa

Foto: BERTRAND GUAY

Korespondencja z Paryża

Trwające od dziesięciu dni z większą lub mniejszą intensywnością blokady dróg popiera 78 proc. Francuzów, przeciwnicy prezydenta uznali więc, że to najlepszy moment, aby odebrać mu inicjatywę.

– Lud podnosi głowę, nie chce już dłużej cierpieć, podporządkowywać się. To jest znakomita wiadomość, choć nie dla Emmanuela Macrona – mówi „Rzeczpospolitej” Marine Le Pen, przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego (dawniej Front Narodowy). – Nas to w żaden sposób nie zaskoczyło. Od dawna walczymy o to samo – dodaje.

Gdy w sobotę na Polach Elizejskich wybuchły gwałtowne starcia między „żółtymi kamizelkami” („gilets jaunes”) a policją, szef MSZ Christophe Castaner próbował zdyskredytować ruch protestu, identyfikując go ze „skrajną prawicą” i „brunatnymi koszulami”.

Ale we wtorek Pałac Elizejski zdecydowanie zmienił front. Przedstawiając nową strategię ekologiczną kraju, prezydent zaprosił „gilets jaunes” do przedstawienia swojego stanowiska. Przede wszystkim jednak ogłosił, że planowana od 1 stycznia podwyżka opodatkowania oleju napędowego będzie zawieszona. W zamian zostanie stworzony mechanizm uzależniający opodatkowanie paliw od ceny ropy.

„Nie zgadzam się, aby przebudowa modelu energetycznego wzmocniła nierówności między regionami kraju i jeszcze bardziej utrudniła warunki życia naszych rodaków, którzy mieszkają w regionach wiejskich” – ogłosił we wtorek w wystąpieniu telewizyjnym prezydent.

Ruch „gilets jaunes” zmobilizował przede wszystkim Francuzów z głębokiej prowincji, bo to oni najwięcej używają starych diesli, a także czują się najbardziej porzuceni przez państwo. Nigdzie nie widać tego lepiej niż w Amiens, mieście, skąd pochodzi Macron. To stolica dawnej Pikardii, najbiedniejszego obok Nord-Pas-de-Calais regionu Francji, gdzie zdecydowana większość mieszkańców żyje na tak niskim poziomie, że przysługują im mieszkania socjalne.

– Problem Macrona polega na tym, że nie ma on oparcia na prowincji. Jego partia – En Marche! – powstała już po wyborach samorządowych, więc tak w Amiens, jak i w całym regionie nigdzie nie jest u władzy. Prezydent po prostu nie ma ludzi, którzy wprowadziliby w terenie reformy. I biorąc pod uwagę załamanie jego popularności, wątpię, aby jego ruch zdobył merostwo czy region w wyborach w 2020 r. – mówi „Rz” Laurent Somon, wywodzący się z Republikanów szef departamentu Sommy, gdzie znajduje się Amiens.

– Tu ludzie w ogóle się nie identyfikują z Macronem. Urodził się w bogatej dzielnicy Henriville, całe życie należał do burżuazji, to zupełnie nie jest profil typowego mieszkańca Amiens – potwierdza Jean-Pierre Chevauche, zastępca szefa gazety regionalnej „Le Courrier Picard”.

Ustępstwa prezydenta idą dalej. We wtorek odłożył do 2050 r. moment, w którym mniej niż 50 proc. elektryczności będzie produkowana w elektrowniach jądrowych. Do 2035 r. ma być jednak zatrzymana praca 14 reaktorów o mocy 900 MW. Jednocześnie Macron rozpocznie trzymiesięczne konsultacje w terenie nad kierunkiem polityki energetycznej.

– Ruch „gilets jaunes” odzwierciedla frustrację narodu dalece wykraczającą poza kwestię cen paliw – przyznają źródła bliskie ministrowi finansów Bruno Le Maire’owi. – Ale nie możemy teraz zupełnie porzucić naszej strategii, zacząć obniżać podatki i podnosić wydatki państwa. Kraju na to nie stać – dodają.

Batalia o przyszłość polityczną Francji dopiero się więc zaczyna. Choć hasło ruchu kamizelek to „Macron – dymisja”, Le Pen przyznaje „Rz”: – Nie wierzę, aby prezydent ustąpił. Instytucje V Republiki są bardzo solidne, tylko on mógłby podjąć taką decyzję.

Ale jednocześnie liderka skrajnej prawicy porównuje wielkość podatków, jakie ciążą na Francuzach, do poziomu wody, który doszedł prawie do nosa: każda kolejna kropla może spowodować, że naród nie będzie mógł oddychać. To z pewnością przesada, ale na razie to ruch Le Pen jest faworytem w wyborach europejskich w maju (21 proc.), podczas gdy En Marche! Ma tylko 19 proc. poparcia. ©?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Putin chce zabić Zełenskiego. Jak Kreml próbuje się pozbyć prezydenta Ukrainy?
Polityka
Węgry mówią o "szalonej misji" NATO. Wykluczają swój udział
Polityka
Wielka Brytania wydali rosyjskiego attaché wojskowego. Spodziewa się histerii Moskwy
Polityka
Kreml chce udowodnić, że nie jest już samotny. Moskwa zaprasza gości na paradę w Dzień Zwycięstwa
Polityka
Zatrzymanie "rzekomego" rosyjskiego dezertera. Ambasada FR będzie się domagać wyjaśnień