– Razem możemy przełamać dekady politycznego zastoju, zbudować mosty, zagoić stare rany, znaleźć nowe rozwiązania – mówił prezydent Trump w wystąpieniu przed połączonymi izbami Kongresu, przedstawiając swoje przesłanie jedności. – Musimy odrzucić politykę zemsty i oporu oraz otworzyć się na współpracę, kompromis i wspólne dobro – dodał, zachęcając ustawodawców obu partii do podjęcia wspólnych działań.
Sam zaburzył jednak swe przesłanie, gdy zaczął mówić o kwestiach imigracyjnych, w których czołowe miejsce zajmuje jego walka o uzyskanie pieniędzy na uszczelnienie południowej granicy.
– Mury przynoszą efekty i chronią życie – mówił prezydent, po raz kolejny strasząc kartelami narkotykowymi, przemytnikami ludzi i przestępcami, którzy – jak podkreślał – przedostają się przez nieszczelną granicę na teren USA, zagrażając Amerykanom. Ponowił swój apel o porozumienie między partiami w celu przyznania budżetu na mur, ale nie wspomniał słowem o tym, na czym zależy demokratom, czyli sposobom legalizacji Dreamers (imigrantów, którzy trafili do USA jako dzieci). – Współczucie dla nielegalnych imigrantów nie jest miłosierdziem, jest okrucieństwem – stwierdził dobitnie prezydent, dodając, że klasa pracująca cierpi z powodu zatłoczonych przez imigrantów szpitali i szkół, oraz braku bezpieczeństwa.
Świat nam zazdrości
Trump przekonywał też, że gospodarka USA jest w stanie lepszym, niż gdy obejmował fotel prezydencki.
– W ciągu zaledwie dwóch lat od wyborów udało nam się zapewnić historyczny rozwój ekonomiczny – mówił prezydent, dodając, że w pierwszej połowie jego kadencji utworzono miliony nowych miejsc pracy, bezrobocie spadło do rekordowo niskich poziomów, poprawiła się jakość życia Amerykanów, Stany Zjednoczone są największym producentem gazu i ropy naftowej oraz posiadają najlepsze na świecie siły zbrojne.