W sobotę Grzegorz Napieralski ustąpi z funkcji szefa SLD i partia na konwencji wybierze nowego przywódcę. Zostanie nim prawdopodobnie Leszek Miller, który ujawnił, że zamierza wystartować. – Będę kandydował, bo nie zgadzam się na marginalizację czy likwidację tej partii i zaprzepaszczenie dorobku milionów wyborców lewicy – tłumaczył.
Droga do Palikota
Działacze mają nadzieję, że były premier uratuje partię, która wciąż nie może odzyskać dawnego blasku i przegrała walkę o lewicowy elektorat z Ruchem Palikota. Ale politolodzy pozbawiają ich złudzeń.
– Miller będzie szefem SLD – sądzi Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego. – Ale to i tak nie pomoże tej partii, bo jej czas już się skończył.
Zdaniem Jabłońskiego jedyną nadzieją dla Sojuszu jest wtopienie się w Ruch Palikota, stworzenie nowej formacji, a potem wypchnięcie niechcianych działaczy z konkurencyjnej partii.
– Dopiero po tym procesie możliwy będzie powrót lewicy do władzy – ocenia politolog. – Ale to wymaga pokory i działania w białych rękawiczkach, a Leszek Miller nie jest do tego zdolny.