Według wersji policji w środę o godz. 4 nad ranem oznakowany radiowóz podjechał pod jeden z klubów w centrum Warszawy. Miało tam dojść do bójki.
– Gdy policjanci byli na miejscu, grupa zdążyła się prawie rozejść – opowiada Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji.
Do pary funkcjonariuszy podszedł jednak mężczyzna, który wcześniej siedział przed klubem. – Zaczął się szarpać, był agresywny. Kilka razy kopnął policjantkę. Użyliśmy siły fizycznej, pałek i gazu – wyjaśnia Mrozek.
Mężczyznę obezwładniono i przewieziono do izby wytrzeźwień. Po drodze sprawdzano jego tożsamość. Okazało się, że zatrzymanym jest poseł Przemysław Wipler. Policjanci zawrócili i pojechali na komendę, gdzie chcieli sprawdzić trzeźwość posła. Ten jednak odmówił. Zrobił to dopiero w szpitalu, gdzie pobrano mu krew. Badanie zrobione o 8.30 wykazało 1,41 promila.
Jeszcze w szpitalu poseł zamieścił w Internecie informację o pobiciu przez policję. Po południu zorganizował konferencję w Sejmie. Tłumaczył, że gdy interweniował w czasie bójki, został zaatakowany przez mundurowych. Nie miał nawet pewności, czy to byli policjanci. – Od razu powiedziałem, że jestem posłem – zapewnił Wipler.