Szef polskiej dyplomacji dopytywany był przez Piotra Kraśkę o szczegóły spotkania żalił się na media, że te naruszyły jego prywatność w restauracji Amber Room. "Ja jestem wściekły na tych, którzy spowodowali, że słowa które były przeznaczone tylko i wyłącznie dla Jacka Rostowskiego, zostały wyniesione na zewnątrz" - kontynuował minister.

Jak łatwo policzyć, Radosław Sikorski oświadczył, że na różnego rodzaju spotkania przy dobrym jedzeniu i winie MSZ wydaje dziennie ponad 32 tys. złotych. Jeśli jednak dokładnie przyjrzymy się funkcjonowaniu resortu Sikorskiego, wydatki te nie będą aż tak zaskakujące. Wpisują się one bowiem w politykę zarządzania tym ministerstwem.

Na początku 2013 roku Najwyższa Izba Kontroli oświadczyła po przeprowadzeniu kontroli w kilku ministerstwach: marnotrawstwo, rozrzutność, bałagan. Najgorzej w MSZ. Natomiast pod koniec 2013 roku Sąd nakazał wszczęcie postępowania w sprawie przyznanych przez MSZ Związkowi Polaków w Niemczech pieniędzy, których organizacja ta nigdy nie otrzymała. W lutym w 2014 roku media poinformowały, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych chce wydać 2 miliony złotych, by pokazać Europie polskie sukcesy.

Resort zatrudni do tego zewnętrzną agencję. Bo - jak tłumaczy - siedemnastu pracowników ministerstwa, którzy obsługują biuro rzecznika prasowego, nie ma do tego kompetencji. Donosili wówczas dziennikarze RMF FM.