Politycy jeszcze na dobre nie wyjechali na wakacje, a już wiadomo, że za trzy tygodnie czeka ich poważny test polityczny. I to za sprawą niewinnej, wydawałoby się, zmiany umożliwiającej odrolnienie małych działek, do 0,5 ha, ale za to najbardziej żyznych, bez zgody ministra rolnictwa.
Ludowcy ze zdumieniem dowiedzieli się w ubiegłym tygodniu, że prezydent odmówił podpisania ustawy.
Nie kryją, że są w szoku, bo – jak mówią – ze strony prezydenta nie było sygnału, że może zakwestionować nowe przepisy. A argumenty o psuciu krajobrazu czy nieodpowiedzialnej polityce samorządów lokalnych dotyczącej inwestycji, np. w sprawie farm wiatrowych, uważają za absurdalne.
Jan Łopata, który pilotował ustawę w Sejmie, jest szczególnie oburzony argumentem o samorządach. – Po 25 latach demokracji taki zarzut jest obraźliwy – mówi „Rz" Łopata. – Mam zepsute wakacje. A prezydent wpisał się w retorykę PiS.
Bo ustawę umożliwiającą odrolnienie małych działek poparły kluby koalicyjne, czyli PO i PSL, oraz oba kluby lewicowe, a PiS i Solidarna Polska były jej przeciwne.