Reklama
Rozwiń
Reklama

Druga linia wyborów nie wygra

Niemal we wszystkich dużych miastach faworytami w wyścigu o prezydenturę są urzędujący prezydenci. Oni prowadzą w sondażach. Żeby nawiązać z nimi walkę, potrzebni są kandydaci, którzy potrafią połączyć różne środowiska.

Publikacja: 06.10.2014 03:34

Druga linia wyborów nie wygra

Foto: Rzeczpospolita

Wszyscy urzędujący prezydenci sześciu największych miast są faworytami zaplanowanych na 16 listopada wyborów samorządowych. To konkluzja telefonicznego badania IBRiS dla „Rz" przeprowadzonego 30 września – 1 października w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku.

Zdaniem dr Anny Materskiej-Sosnowskiej z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego na korzyść obecnych prezydentów przemawia duża rozpoznawalność, która przekłada się na popularność.

– Do tego to oni mają w ręku więcej instrumentów w kampanii. Nieprzypadkowo teraz kończone są wszystkie inwestycje i organizowane imprezy plenerowe – zauważa.

Według dr. Jacka Kloczkowskiego z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej z tego powodu do startu nie palą się najbardziej rozpoznawalne twarze głównych ugrupowań. – Trudno jest odbić miasto, stawiając na kandydata z drugiego szeregu – ocenia.

Szansa PiS w Łodzi

Spośród sześciu badanych miast w czterech (Warszawie, Łodzi, Wrocławiu i Gdańsku) faworytami są politycy Platformy Obywatelskiej lub przez tę partię popierani. W dwóch (Krakowie i Poznaniu) prowadzą prezydenci niezależni, którzy zerwali ze swoimi partiami (Jacek Majchrowski był kojarzony wcześniej z Sojuszem Lewicy Demokratycznej i ma poparcie tej partii, a Ryszard Grobelny rozstał się z PO, gdy cztery lata temu nie dała mu rekomendacji).

Reklama
Reklama

W każdym z tych miast głównym rywalem dla urzędującego prezydenta są politycy Prawa i Sprawiedliwości lub przez tę partię wspierani. Jednak jak zauważa dr Kloczkowski, tylko w Krakowie i Łodzi ta partia odrobiła lekcję z poprzednich wyborów samorządowych.

Urzędujący włodarze w kampanii mają przewagę. Przypadkiem nie jest, że teraz kończą ważne inwestycje

– To tam kandydaci PiS mają największe szanse na wejście do drugiej tury i równorzędną walkę w niej – ocenia.

Dlaczego? W obu miastach startują osoby wychodzące poza elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego. W Krakowie jest to Marek Lasota, szef miejscowego Instytutu Pamięci Narodowej i radny małopolskiego sejmiku wybrany z list PO.

W Łodzi zaś PiS wskazało Joannę Kopcińską, która w trakcie mijającej właśnie kadencji opuściła klub PO w radzie miasta i z kilkoma innymi renegatami utworzyła własne koło.

W tych miastach faworyci mają najmniejszą przewagę. W Krakowie to 13, a w Łodzi 15 punktów procentowych. Na Majchrowskiego chce głosować 40 proc., a na Lasotę 27 proc. Krakowian. W Łodzi Zdanowska ma 39, a Kopcińska 24 proc. poparcia.

Reklama
Reklama

Jeśli sprawa rozstrzygnie się w drugiej turze, to w Krakowie najwięcej będą znaczyć głosy wyborców PO. Reprezentująca tę partię Marta Patena ma 11 proc. poparcia.

– Lasota ma szanse, jeśli przekona elektorat PO, że jest ich człowiekiem w przeciwnym obozie. Na tym etapie kampanii tego nie widać – mówi dr Kloczkowski.

PiS łatwiej może pójść w Łodzi. Kolejny wynik (6 proc.) ma tam Tomasz Trela z SLD (na listach PiS do rady miasta znaleźli się byli radni Sojuszu). 4 proc. chciałoby głosować zaś na Johna Godsona, który przeszedł podobną drogę jak Kopcińska – w czasie kadencji parlamentarnej poseł rozstał się z PO.

Wyborcy Platformy mogą też przesądzić o wynikach drugiej tury w Poznaniu. W tej chwili byliby w niej Ryszard Grobelny (38 proc.) i poseł PiS Tadeusz Dziuba (17 proc.). Jeden punkt procentowy do kandydata PiS traci Jacek Jaśkowiak z PO. To zaskoczenie, bo zarówno osiem, jak i cztery lata temu prezydent Poznania wygrywał drugie tury z kandydatem PO, w dużej mierze dzięki poparciu wyborców prawicy.

Wystarczy jedna tura

W pozostałych trzech miastach może obyć się bez drugiej tury.

W Gdańsku na Pawła Adamowicza chce głosować 46 proc. badanych. Andrzej Jaworski z PiS ma 21 proc. poparcia. Jeśli jednak rozdzielić proporcjonalnie głosy niezdecydowanych, to wszystko może się rozstrzygnąć w pierwszym terminie. Wtedy Adamowicz ma 54 proc. poparcia. W sondażu „Rz" przyjęliśmy jednak za podstawę wyniki uwzględniające procent niezdecydowanych, gdyż w innym przypadku na tym etapie kampanii urzędujący prezydent byłby faworyzowany.

Reklama
Reklama

Żadnych wątpliwości nie ma we Wrocławiu i w Warszawie. W tych miastach w obu wariantach (uwzględniających głosy tylko zdecydowanych lub także niezdecydowanych) urzędujący prezydent ma ponad połowę głosów. Rafał Dutkiewicz ma szansę zapewnić sobie czwartą kadencję z 59-proc. poparciem, a Hanna Gronkiewicz-Waltz może liczyć na 51 proc. głosów warszawiaków. Oboje mają rywali związanych jedynie ze środowiskiem PiS. Mirosława Stachowiak-Różecka jest wrocławską radną, a Jacek Sasin posłem z Mazowsza.

Wszyscy urzędujący prezydenci sześciu największych miast są faworytami zaplanowanych na 16 listopada wyborów samorządowych. To konkluzja telefonicznego badania IBRiS dla „Rz" przeprowadzonego 30 września – 1 października w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku.

Zdaniem dr Anny Materskiej-Sosnowskiej z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego na korzyść obecnych prezydentów przemawia duża rozpoznawalność, która przekłada się na popularność.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Jest decyzja premiera ws. wprowadzenia trzeciego stopnia alarmowego CHARLIE
Polityka
Sikorski odpowiada rzecznikowi Kremla. „Słowo rusofobia jest ciekawe”
Polityka
Akty dywersji na kolei: Czy polski rząd odpowiednio zareagował? „Jakby nic się nie stało”
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Polityka
Sondaż: Czarzasty powinien zostać marszałkiem Sejmu? Wiemy, co uważają Polacy
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama