Wniosek klubu Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry o odwołanie Nowickiej z funkcji wicemarszałka trafił do marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego już w marcu, o czym informowaliśmy jako pierwsi. Był on reakcją na rozpad klubu Janusza Palikota, który miał przedstawiciela w prezydium Sejmu i była nim Nowicka.
Jak mówi "Rzeczpospolitej" Gowin, wnioskowi wciąż nie nadano biegu (w zamrażarce może być formalnie przez cztery miesiące), a więc w sprawie może zacząć dziać się coś dopiero w lipcu. Oznacza to, że prawdopodobnie Nowicka, która nie reprezentuje żadnego klubu, będzie wicemarszałkiem do końca kadencji, bo po sejmowych wakacjach jest już niewiele posiedzeń w związku z jesienną kampanią wyborczą.
- To łamanie demokratycznych reguł, które dotąd były przyjęte w Sejmie - uważa Gowin. Zauważa też, że jego klub nie dostanie miejsc w prezydiach komisji sejmowych, które przypadały klubowi Palikota. - Poinformowano nas, że regulowana jest jedynie liczba miejsc przysługująca klubowi w danej komisji, a nie dotyczy to podziału miejsc w prezydiach - mówi Gowin.
Wanda Nowicka przekonuje, że w zajmowaniu przez nią stanowiska nie ma nic zdrożnego. - Nie mam nic do powiedzenia w sprawie zarzutów prawicy - przekonuje w rozmowie z nami.
W Sejmie spekuluje się, że PO nie chce zadzierać ze środowiskami feministycznymi, które reprezentuje Nowicka. Miałaby ona też poprzeć przed wyborami prezydenckimi Bronisława Komorowskiego. - Poważnie rozważam ogłoszenie swojej decyzji wyborczej przed wyborami. Nie oznacza, że to zrobię, bo to zależy od wielu czynników - deklaruje Nowicka.