Prezes NBP znalazł się w opałach po wypowiedzi podczas poniedziałkowej uroczystości na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.
Prof. Marek Belka odniósł się do wyborców następującymi słowami, które wyemitowała tvn24bis: – Niektórzy zaciskają zęby i są źli. Wczoraj i dwa tygodnie wcześniej właśnie za to otrzymaliśmy od was czerwoną kartę. Nie zgadzam się z tym, ale rozumiem. A jeszcze bardziej bym to rozumiał, gdybyście to zrobili przez głosowanie na ustabilizowane lewicowe i prawicowe partie opozycyjne, a nie głosując na komedianta.
Kto jest jego zdaniem komediantem, nie sprecyzował. Część obserwatorów uznała, że miał na myśli prezydenta elekta.
– Komediant jest jeden – Paweł Kukiz, nie Andrzej Duda – zapewnia jednak „Rzeczpospolitą" bliski znajomy Belki.
Konsternacja zapanowała nawet w Platformie. – Prezes NBP powinien być apolityczny, tego typu wypowiedzi są niedopuszczalne – ocenia wysokiej rangi polityk tej partii.
Kadencja Marka Belki upływa w przyszłym roku, więc nowego prezesa powinien wskazać Andrzej Duda. Politycy i ekonomiści spekulują jednak o innym scenariuszu. Zgodnie z nim Belka miałby się podać do dymisji przed upływem kadencji, co sprawiłoby, że jego następcę na kolejne sześć lat zdążyłby jeszcze wskazać Bronisław Komorowski (kończy urzędowanie 6 sierpnia). W ten sposób pośrednio PO mogłaby usadowić bliskiego sobie człowieka na jednym z kluczowych stanowisk w państwie.
Formalnie, jeżeli Belka ustąpiłby ze stanowiska, to od prezydenta zależałoby, jak szybko zostanie powołany jego następca. Z tym że posłowie muszą mieć co najmniej sześć dni na poznanie kandydata.