Wybierają Brandenburgia i Saksonia. W pierwszym landzie od upadku NRD zawsze rządziła socjaldemokratyczna SPD (teraz z postkomunistyczną Lewicą). W położonej na południe od niego Saksonii królowała wciąż centroprawicowa CDU (teraz współrządzi z SPD).
Jeszcze niedawno wydawało się, że po raz pierwszy nie wygrają, że zwycięzcą zostanie tu AfD, wzbudzająca postrach wśród elit politycznych. Ostatnie sondaże już tego nie sugerują, zwłaszcza w Saksonii – tam przewaga CDU nad AfD urosła do kilku punktów proc. (odpowiednio 29 i 25 proc.).
W Brandenburgii SPD idzie łeb w łeb z AfD lub ma nad nią punkt przewagi (22 i 21 proc.).
– Gdyby AfD jednak tu wygrała, byłaby to dotkliwa porażka dla socjaldemokratów i dla premiera Dietmara Woidkego. Jednak wszystkie pozostałe partie będą izolowały AfD, zapowiedziały, że nie dopuszczą jej do władzy – powiedział „Rzeczpospolitej" Henry Lohmar, redaktor naczelny „Märkische Allgemeine", czołowego dziennika Brandenburgii.
Nawet jako siła nr 2 Alternatywa będzie mogła tryumfować, bo była dotychczas w landtagu czwarta, po zdobyciu przed pięciu laty 12 proc. głosów. – Część zwolenników AfD wspiera ją ze względu na głoszoną niechęć do cudzoziemców czy skrajną prawicowość, ale sądzę, że większość to ludzie sfrustrowani, ci, co czują, że stracili na wydarzeniach po upadku muru berlińskiego – podkreśla Henry Lohmar. Według niego koalicja SPD i Lewicy albo będzie musiała poszerzyć się o Zielonych, albo z trzech partii powstanie jakaś inna.