– To na razie niewielki znak utraty stabilności w najbliższym otoczeniu prezydenta Putina – powiedział „Rz" moskiewski politolog Andriej Piontkowski. Z kolei politolog Gleb Pawłowski uważa przeciwnie: to „radykalna zmiana, sygnał bardzo dużej niestabilności na górze", czyli na Kremlu.
Prezydent kazał bowiem zdymisjonować jednego ze swych najbliższych i najstarszych kolegów, szefa rosyjskich kolei Władimira Jakunina. Z wykształcenia inżynier ze specjalnością „projektowania i obsługi rakiet balistycznych" przez 22 lata pracował w radzieckim wywiadzie wojskowo-technicznym. Ale oficjalnie przyznaje się tylko do stopnia kapitana KGB.
Z Putinem poznał się jeszcze w Petersburgu (zwanym wtedy Leningradem). Obaj należeli do założycieli legendarnej w Rosji „spółdzielni Jezioro", która budowała dacze nad leżącym w pobliżu miasta Jeziorem Komsomolskim. Jej członkami byli obecny prezydent Rosji, były minister oświaty, kilku bankierów i biznesmenów (którzy zrobili zawrotne kariery w biznesie po dojściu Putina do władzy) oraz szef rosyjskich kolei.
W 2013 roku „Le Monde" nazwał Jakunina „najbliższym przyjacielem prezydenta". W marcu 2014 roku szef kolei znalazł się na czarnych listach USA i Australii, choć nie Unii Europejskiej. Wcześniej pojawiły się plotki o dymisji szefa kolei, ale eksperci uważali, że „Putin nie usunie go dla zasady – dopóki jest objęty sankcjami".
„Financial Times" uważa, że znaczenie Jakunina w rosyjskich strukturach państwowo-biznesowych porównywalne było ze znaczeniem byłego oficera KGB i obecnego szefa Rosnieftu Igora Sieczina. Gazeta przy tym nie brała pod uwagę znacznie dłuższej znajomości prezydenta z Jakuninem. Firma zaś Sieczina, Gazprom oraz RŻD (czyli rosyjskie koleje) są trzema największymi rosyjskimi firmami – wszystkie są państwowe i stanowią trzon tamtejszej gospodarki. Ich szefowie nazywani są państwowymi oligarchami.