Gdy tylko Grzegorz Schetyna ogłosił, że Małgorzata Kidawa-Błońska będzie kandydatką Koalicji Obywatelskiej na premiera, pojawiły się dwie interpretacje. Pierwsza, że to manewr taki, jaki PiS zrobił z Beatą Szydło. Druga – dużo mniej popularna – że to sytuacja podobna do tej, gdy Ewa Kopacz prowadziła kampanię PO w 2015 roku. Jednak wiele wskazuje na to, że tak naprawdę PO chce powtórki z zupełnie innego czasu. Z 2011 roku.
Jak żyć, panie premierze?
Wtedy – o czym mało kto teraz pamięta – kampania Platformy Obywatelskiej przez jej pierwsze tygodnie i miesiące nie przebiegała po myśli sztabowców. Druga kadencja wcale nie była pewna. Jeszcze przed startem jesiennej fazy kampanii premier Donald Tusk usłyszał od pewnego rolnika pytanie, które zdefiniowało sytuację polityczną: „Jak żyć, panie premierze?". Dopiero start tuskobusa we wrześniu tchnął w kampanię PO nową energię, która doprowadziła partię do zwycięstwa.
Oczywiście, sytuacja w 2019 roku jest dużo, dużo trudniejsza. Opozycja i jej największa partia nie podniosły się do końca po ciosie, jakim była porażka w wyborach do Parlamentu Europejskiego 26 maja. Utworzona na tamte wybory Koalicja Europejska się rozpadła, a PiS utrzymuje dominację w sondażach.
Dlatego cele się zmieniły: lider PO Grzegorz Schetyna mówi o konieczności powołania „koalicji bezpieczeństwa" opozycji, która miałaby powstać, jeśli PiS wygra, lecz nie zdobędzie samodzielnej większości. Aby ten cel zrealizować, KO potrzebowała zmiany w kampanii. Było nią w zamyśle sztabowców wystawienie na pierwszą linię frontu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. I tu widać nawiązania do 2011 roku. Idzie nam średnio, więc dokonujemy zmiany. Teraz wszystko ma nabrać nowej dynamiki i rozpędzić KO do osiągnięcia wyborczych założeń. Nawet billboardy i plakaty z przytulającą Kidawą-Błońską nawiązują do słynnego i być może kluczowego dla Tuska obrazka z 2011 roku, gdy ówczesny premier na jednym z wyborczych przystanków otarł łzę rozpaczającej kobiecie. KO stawia na to, że podobnie jak wtedy empatia będzie jednym z decydujących czynników. – Ta kampania pokazuje, że liczą się ludzie. Hasła i billboardy to przeszłość – mówił w poniedziałek wiceszef PO Tomasz Siemoniak. Tuskobus był właśnie formą zwrotu „ku ludziom", a kolejne rozmowy i spotkania premiera, transmitowane na żywo we wszystkich telewizjach, pokazały, że PO i jej lider nie boją się trudnych pytań, sytuacji i konfrontacji z rzeczywistością. Tusk dzięki swoim umiejętnościom potrafił nawet najtrudniejszą sytuację przekuć na swoją korzyść.
Trzeba obudzić emocje
W kampanii w 2011 roku było jednak coś jeszcze. Za premierem podróżowali kibice śpiewający „Tusk, ty matole, twój rząd obalą kibole". Ale ówczesny lider PO prawie zawsze starał się z nimi rozmawiać . To budowało wrażenie, że Tusk stawia czoło trudnym sytuacjom. Były emocje.