Chodzi np. o opłaty za znieczulenia na życzenie, czy dopłatę za lepszą endoprotezę. NFZ patrzyło na takie sytuacje niechętnie. Głośne były sytuacje zrywania kontraktów z placówkami, które pobierały takie opłaty.
Konsultowałem to z wieloma środowiskami. Takie są rzeczywiste oczekiwania pacjentów.
Jaka diagnoza przyczyn kolejek do specjalistów? Pański poprzednik Bartosz Arłukowicz uważał, że lekarze rodzinni powinni wziąć na siebie więcej pracy i rzadziej wysyłać ludzi do specjalistów.
Są dwie przyczyny kolejek. Pierwsza to niedofinansowanie. Środki NFZ nie pozwalają na pokrycie potrzeb. Po drugie, rzeczywiście w zakresie korzystania z porad specjalistów jest totalny brak koordynacji. Zmierzyliśmy się z tym przy wprowadzaniu darmowych leków dla seniorów. Wprowadziliśmy miękki mechanizm zachęcający do odwiedzania lekarza rodzinnego, zamiast specjalisty. Prawo do wystawiania bezpłatnych recept będzie miał tylko lekarz rodzinny. Chcemy, aby pacjent z chorobą przewlekłą w stanie stabilnym zastanowił się, czy kolejne wizyty u specjalisty mają sens.
Jednym słowem, specjalista leków z listy „S” dla seniorów nie będzie mógł przepisywać za darmo?
Zgadza się. Jako lekarz rodzinny wiem, że moi koledzy są przygotowani do zajmowania się pacjentami z nadciśnieniem — których jest w Polsce 10 mln — czy z cukrzycą typu 2, których jest ok. 2,5 mln. Specjalista w wielu krajach jest konsultantem dla lekarzy rodzinnych. Pacjent do niego trafia, kiedy lekarz rodzinny nie jest mu w stanie pomóc.
Na leki dla seniorów od września będzie 125 mln zł. To niewiele jak na 3 mln osób powyżej 75 roku życia.
Przeznaczona na ten rok kwota wynika z faktu, iż program będzie realizowany od września.
W przyszłym roku będzie ponad pół miliarda, a ta kwota będzie z roku na rok wzrastała o ok. 15 proc. Docelowo ma sięgnąć 1,2 mld zł.. Po wejściu w życie ustawy wydatki seniorów na leki refundowane zmniejszą się o ponad 40 proc. w 2016 r., a w kolejnych latach – wraz ze wzrostem finansowania programu – o ponad 60 proc.
Jaki pan ma pomysł na ograniczenie nadużyć? Za Platformy był identyczny pomysł, ale nie zdecydowano się na jego realizację właśnie dlatego, że pojawiły się obawy, że seniorzy będą brać także leki dla innych pacjentów.
Proszę pamiętać, że będą to leki mające zastosowanie przede wszystkim w chorobach wieku podeszłego, m.in. o podłożu kardiologicznym, reumatologicznym czy urologicznym. Liczymy, że wspomniana zasada, zgodnie z którą leki z listy S przepisują tylko lekarze rodzinni, będzie wystarczającą regulacją. Zakładamy, że lekarze rodzinni znają swoich pacjentów i wiedzą, ile powinni konsumować leków.
Pański zastępca Krzysztof Łanda zapowiedział powrót do pomysłu, który pojawia się od lat: apteka dla aptekarza. To byłoby uderzenie w sieci aptek prowadzone przez przedsiębiorców.
Przygotowujemy nowelizację prawa farmaceutycznego i nową ustawę o zawodzie farmaceuty.
Trudno dziś przesądzić, jakie będą ostateczne propozycje rozwiązań. Ale rzeczywiście rozważamy wprowadzenie profesjonalnego charakteru apteki. Apteka to nie jest zwykły sklep. A aptekarz to nie sprzedawca. Komercjalizacja dotknęła też apteki – wiele aptek musi funkcjonować wyłącznie wedle praw rynku, a to nie jest dobre dla pacjentów.
Sieci to wymuszają? Przecież nie ma w Polsce dużych sieci.
Obecna sytuacja ułatwia np. wywóz leków za granicę, gdzie można na nich więcej zarobić. Stąd braki w polskich aptekach. Jest co prawda zasada, że spółka nie może prowadzić więcej niż 1 proc. aptek w regionie. Ale z egzekwowaniem tej reguły jest kiepsko.
A ufa pan Łandzie? „Rzeczpospolita” opisała jego oświadczenie majątkowe, wedle którego w zeszłym roku nie zarobił ani złotówki. Trochę to zaskakujące, jak na współwłaściciela kilku firm i eksperta od lat obecnego na rynku medycznym.
Ekspertyzy wskazują, że minister Łanda dochował staranności przy wypełnianiu oświadczenia, co potwierdza też brak reakcji ze strony odpowiednich organów.
Dla pana to jest wiarygodne?
Oczywiście. Dobrze mi się z nim współpracuje, to wyjątkowo fachowy, oddany swojej pracy człowiek.
Pracuje pan w resorcie, który jest w ogniu sporów światopoglądowych. W połowie roku zakończy pan refundację in vitro. A czy jest pan zwolennikiem całkowitej delegalizacji tej procedury?
Żadne prace w tej sprawie się nie toczą.
Wpłynie do pana niedługo prośba o ustosunkowanie się od obywatelskiego projektu dotyczącego zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Jakie to będzie stanowisko?
Nie znam tego projektu. Powtórzę, jak w przypadku in vitro — w tej chwili żadne prace nad zmianą prawa aborcyjnego nie są w ministerstwie prowadzone.
Jako działacz samorządu lekarskiego przekonywał pan, że pakiet onkologiczny ministra Arłukowicza może być niezgodny z konstytucją. Jak pan dziś go ocenia po zamianie ról?
Pakiet dotyczy bardzo ciężko chorych osób i ogromnych pieniędzy, stąd budzi duże emocje. Wprowadzimy zmiany - ograniczymy biurokrację poprzez uproszczenie karty diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO), która prowadzona będzie wyłącznie w formie elektronicznej. Zniesiony zostanie obowiązek organizacji wielodyscyplinarnego zespołu terapeutycznego - konsylium będzie nieobowiązkowe, ale jeżeli się odbędzie, zostanie sfinansowane. Chciałbym doprowadzić do sytuacji, w której to nie fakt posiadania karty, tylko rozpoznanie będzie decydować o szybkiej ścieżce leczenia.
Rozmawiał Andrzej Stankiewicz