Rz: Na szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 roku Gruzja usłyszała, że zostanie członkiem sojuszu. Upłynęło dziewięć lat, wstąpienie do NATO wydaje się nierealne. Gruzini są zawiedzeni?
Giorgi Margwelaszwili: Zobowiązanie zostało powtórzone na późniejszych szczytach, w Walii (2014) i w Polsce (2016). Ważne, że ta decyzja z Bukaresztu nie uległa zmianie. Poza tym Gruzja robi postępy na drodze do integracji z NATO. Jest też bardzo aktywna w międzynarodowych misjach: NATO – w Afganistanie i unijnej w Afryce – w Mali. Ma pan rację, nie jesteśmy członkiem, ale nasz pochód ku NATO nie zwolnił. Wręcz przeciwnie.
Czy naprawdę uważa pan, że to możliwe, by w obecnej sytuacji geopolitycznej Gruzja weszła do NATO?
Powtarzam: decyzja z Bukaresztu jest bez zmian. I gruzińskie aspiracje nie wystopowały, są coraz mocniejsze. Ale świat się zmienił, po 2008 roku są inne warunki bezpieczeństwa. Po szczycie w Bukareszcie jeszcze w tym samym roku doszło do rosyjskiej agresji i okupacji dwóch regionów w Gruzji. W 2014 r. była agresja na Ukrainę. Gdyby ćwierć wieku temu zadał pan tu, w Warszawie, pytanie, czy naprawdę Polska może wejść do NATO, pewnie odpowiedź brzmiałaby: to bardzo nieprawdopodobne. Ale to się Polsce udało.
Różnica jest taka, że spora część Gruzji jest okupowana.