Polska reprezentacja pod wodzą nowego trenera Jerzego Brzęczka w dobrym stylu zremisowała z Włochami i w złym z Irlandią. Na ten drugi mecz było dużo wolnych miejsc na stadionie, a TVP z ograniczonym entuzjazmem chwali się wynikami oglądalności. Trzeba się będzie mocno narobić, żeby z powrotem nadmuchać balon i przekłuć go w pierwszym meczu kolejnych mistrzostw.
Przy okazji startu nowego selekcjonera, jak to zwykle u nas, natychmiast pojawiły się nieprzyjemne insynuacje. Trener Brzęczek jest spokrewniony z Kubą Błaszczykowskim, a że piłkarz nie gra w klubie, to niby dlaczego miałby grać w reprezentacji? Wszystkim zawistnikom wyjaśniamy: polskiej reprezentacji nic już nie zaszkodzi. A już na pewno nie Kuba. Poza tym to krzepiące. Jak widać, nie jest prawdą, że z rodziną tylko na zdjęciach wychodzi się dobrze.
Tymczasem PZPN opublikował raport Nawałki po klęsce na mundialu. Wynika z niego, że klęska, owszem, była, ale w sumie nie powinna się wydarzyć, a jeśli już, to na pewno nie tak spektakularna. Gdyby przenieść to na język filmu, np. „Smoleńska", można by powiedzieć, że Nawałka z uśmiechem dołączył do stojących na skraju lasu Engela, Janasa, Smudy, Beenhakkera i kilku innych niewymienionych w obsadzie.
A i tak największym wydarzeniem związanym z ostatnimi meczami Polski był zarost Roberta Lewandowskiego. Piłkarzowi skończył się ponoć kontrakt z Gillette i przestał się golić. Wolelibyśmy nie być w pobliżu, jak skończy mu się kontrakt z producentem dezodorantów.
Zbliża się festiwal filmowy w Gdyni oraz prezentacja nowego filmu Wojciecha „Wojtka" Smarzowskiego „Kler". Zwiastun sugeruje, że o ile w „Wołyniu" zdarzali się od czasu do czasu dobrzy Ukraińcy, o tyle w Kościele dobrego księdza nie uświadczysz.