Tak na marginesie, jeszcze nie tak dawno przyjaciel mojej osoby, mój rówieśnik, Anglik z klasy średniej wychowywany w Szwajcarii, do 14. roku życia nie znał muzyki innej niż klasyczna. Tak po prostu wyszło. Teraz jego nastoletnie córki doskonale wiedzą, kto jest kim w show-biznesie, nawet jeśli nie rozprawiają o tym z ekscytacją. I to nie tylko wina internetu.
Dotychczas jednak wydawało się, że są dziedziny z tego wyjęte i by być profesorem uniwersyteckim, trzeba reprezentować nie tylko jakąś wiedzę, ale i minimalną choćby kulturę osobistą, by nie rzec – klasę. Jednak przypadek profesora Matczaka, który grozi akademickim linczem córce blogera, z którym ekscelencja profesor miał nieprzyjemność, pokazuje, że i tu bariery wszelkie padły. Oczywiście ten konkretny przypadek można zrzucić na karb kryzysu wieku średniego, bo facet chcący obrzydzić życie dziecku swego oponenta, a wcześniej wzywający na solo studenta czy licealistę, który ośmielił się z nim polemizować – otóż tak, taki człowiek rzeczywiście musi mieć jakiś problem ze sobą i z upływającym czasem.