Sam tu zwykle marudzę, że ludzkość ma pamięć jętki jednodniówki, z tym większą radością odkrywam więc, gdy niektórzy osobnicy pamiętają wszystko. Nikt oczywiście nie przebija Giertycha seniora, który nie tylko Jaruzela pamiętał – wszak doradzał mu w Radzie Konsultacyjnej – ale który widział też dinozaury. A w każdym razie znał tych, którzy widzieli, ale zostawmy to. To był wstęp.
Teraz obrazek właściwy. Oto Tarczyński Dominik, europoseł, wrzucił do internetów filmik, jak to w pociągu spotyka Adama Michnika i wzywa go, by pozdrowił brata, a później się oburza, że ten „do posła się boi odezwać". Zaczepianie ludzi w pociągach jest równie kulturalne, co wygrzebywanie baboli z nosa i późniejsze ich zjadanie, czemu zresztą – jeśli wierzyć tabloidom – Tarczyński również się oddaje.
Ale o gustach i upodobaniach kulinarnych tu nie dyskutujemy. Dodajmy przy tym dla sprawiedliwości, że nie pierwszy to poseł, który coś głupiego zrobił. Na uwagę zasługuje niebanalny celownik pana posła, który zdanie sformułował: „Pozdrowienia pan przekaże do brata". My, ludzie prości, powiedzielibyśmy raczej: „Pozdrowienia przekaże pan bratu", ale cóż my wiemy o celownikach? Aha, niektóre jednostki dodałyby do owego zdania coś w rodzaju „proszę", lecz nie wymagajmy od Tarczyńskiego, by przestał być sobą. Rekapitulując: Tarczyński, jak na niego przystało, zachował się słabo, w sumie norma.
No więc w czym rzecz? Ano w reakcji. Prócz wyrazów zachwytu i podziwu dla narażającego życie dla Polski posła pojawiły się głosy krytyczne. Moją osobę w zachwyt wprawił drobny wykwit twórczości Róży Thun, która skądinąd zachwyca mnie permanentnie zarówno w detalach, jak i hurtem. Tym razem napisała co następuje: