Skoro tak, to rzeczywiście Donald Tusk nie ma sobie równych. A przynajmniej nie miał. Do czasu, gdy na placu boju niczym filip z konopi nie wyskoczył, a raczej nie wyskoczyła Jolanta Kwaśniewska. Nie Lech Kaczyński, nie Zbigniew Ziobro czy Włodzimierz Cimoszewicz, ale była pani prezydentowa to jedyna osoba, która może liczyć na zwycięstwo z Tuskiem.
Zaiste, na pierwszy rzut oka dziwny to wybór Polaków. Opinii publicznej nie są szerzej znane poglądy polityczne, gospodarcze, społeczne byłej pani prezydentowej. Można tylko założyć, że zależy jej na tym, by było dobrze.
Czy popularność pani Kwaśniewskiej jest zatem wyłącznie dowodem niedojrzałości wyborców? A może, po części przynajmniej, zdrowego sceptycyzmu? Skoro przyzwyczaili się do tego, że politycy niezależnie od opcji nie są w stanie naprawić państwa, to doszli do przekonania, iż polityka w ogóle jest dziedziną cokolwiek pozorną. Przecież nawet ci, którzy zapowiadali prawdziwe przemiany, głosili, że rozbiją dławiący państwo układ, przewrócą stoliki i rozgonią niesprawiedliwie uprzywilejowanych, skończyli, tocząc groteskową skądinąd walkę z urzędnikami, których sami powołali na najważniejsze stanowiska w państwie.
W wytworzeniu tego przeświadczenia mają też udział media. Oglądając programy telewizyjne, można mieć wrażenie, że polityka sprowadza się do pyskówek. Liczy się nie siła argumentu, ale to, kto kogo lepiej wyśmieje, wyszydzi, zgrabniej przyklei łatkę. U dużej grupy wyborców pojawia się wtedy tęsknota za spokojem, dostojnością. A że żyjemy w kraju ludzi zakompleksionych, o słabej tożsamości, niemających do siebie zaufania, szukających ciągle pochwał i pochlebstw u innych; ludzi wychowanych w przeświadczeniu, że konflikt to coś nieeleganckiego, niewłaściwego i wstydliwego, sukces pani Jolanty dziwić nie powinien. Dla wielu Polaków i Polek to symbol kobiety szykownej. Kobiety niewdającej się w wojenki. Po prostu niewdającej się.
Choć trudno mi uwierzyć w to, by pani Kwaśniewska mogła odegrać istotną rolę w polityce. Tęsknota za spokojem tęsknotą, marzenia o wielkiej damie marzeniami, ale by wygrać wybory, trzeba w nich wystartować. I, rzecz najbardziej ryzykowna, przemówić. Myślę, że tego zwolennicy byłej pani prezydentowej jednak by nie znieśli. W tym przypadku marzenie jest piękne przez to, że jego przedmiot milczący.