W trzeciej szklaneczce mieszka diabeł

Rozmowa Mazurka: ks. prof. Józef Naumowicz, historyk wczesnego chrześcijaństwa

Aktualizacja: 27.03.2010 00:35 Publikacja: 27.03.2010 00:34

W trzeciej szklaneczce mieszka diabeł

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]Rz: Tradycja obchodzenia Niedzieli Palmowej pochodzi z Kurpiów, to jasne.[/b]

[b]Ks. prof. Józef Naumowicz:[/b] Pierwsze wzmianki pochodzą z IV wieku i dotyczą Jerozolimy.

[b]Czyli mocno południowej flanki Kurpiowszczyzny.[/b]

Właśnie tam wiernie odtwarzano wjazd Jezusa do miasta. Biskup wjeżdżał na osiołku z Góry Oliwnej do katedry, która była na Golgocie. Brała w tym udział cała Jerozolima, nie wiadomo, czy rzucano płaszcze, ale niesiono palmy i powoli zwyczaj ten się rozpowszechniał.

[b]Sama Wielkanoc…[/b]

… To oczywiście największe i najstarsze święto chrześcijańskie, przez pierwsze 300 lat w zasadzie jedyne. Poprzedzano ją kilkutygodniowym postem, a jej znaczenie dla wiernych było tym większe, że tylko wtedy odbywały się chrzty.

[wyimek]Święty Antoni mawiał, że z ascezą jest jak z łukiem. Jeśli za mocno go napniesz, pęka[/wyimek]

[b]Dorosłych?[/b]

Zwykle dorosłych, choć chrzczono też całe rodziny. Odbywało się to w baptysteriach, w basenach chrzcielnych, z których wychodzono w kierunku wschodnim i przywdziewano białą szatę. To w niej nowo ochrzczeni chodzili przez tydzień.

[b]Stąd wziął się zwyczaj białego tygodnia?[/b]

Tak, początkowo dotyczył on chrztu. Dopiero po nim ostrariusze pozwalali wchodzić ochrzczonym do świątyni i mówiono im o znaczeniu samego chrztu.

[b]Jak to?[/b]

Wcześniej tłumaczono im tylko prawdy wiary. Chrzest jest sakramentem, a o nich opowiadano tylko chrześcijanom. Pascha od początku była świętem radosnym. Na przykład mnisi na pustyni egipskiej tego dnia zbierali się razem i nie tylko modlili się, ale też rozmawiali, przebywali ze sobą. Pozwalano sobie nawet na dodatkowy kielich wina.

[b]Biorąc pod uwagę surowość tamtejszych reguł, to brzmi jak hulanka.[/b]

(śmiech) Mogli najeść się do syta, a to już było bardzo dużo.

[b]Skąd się wzięli pustelnicy?[/b]

Pierwsi pojawiali się na pustyni w północnym Egipcie pod koniec III wieku. Nazywano ich anachoretami. Greckie anachoresis znaczy odejście od świata, a każdy mnich od tego świata odchodzi nie dlatego, że jest on zły i nim gardzi. Wręcz przeciwnie, mnisi całkowicie się światu poświęcali. Wychodzono na pustynię, bo ona była miejscem znalezienia Boga, miejscem, gdzie się On objawia, ale też miejscem walki z szatanem, a do walki wewnętrznej przywiązywano wielką wagę.

[b]Gdzie mieszkali pustelnicy?[/b]

Spójrzmy na mapę Egiptu: jest Nil, wokół niego tereny uprawne i po obu stronach pustynia. Zresztą granica między pustynią a terenami uprawnymi jest bardzo widoczna.

[b]Świetnie to wygląda z samolotu. [/b]

Na początku eremici osiedlali się na obrzeżach wsi lub miast, bo przecież trzeba było skądś przynieść wodę, a gdy byli to pojedynczy pustelnicy lub małe grupki, to nie zdołaliby wykopać studni.

[b]Ale nie zawsze mieszkali tak blisko.[/b]

Weźmy jednego z pierwszych pustelników, św. Antoniego. On początkowo zamieszkiwał na skraju wsi, ale potem przychodziło do niego coraz więcej ludzi, więc uciekał przed nimi coraz bardziej w głąb pustyni.

[b]Aż bidula wylądował na środku Sahary.[/b]

W każdym razie całkiem daleko.

[b]Kto szedł na pustynię, kim byli ci ludzie?[/b]

Tak jak chrześcijaństwo jest różnorodne i skupia różne warstwy społeczne, tak i pustelnicy byli różni. Anachoretami zostawali fellachowie, którzy dopiero w eremach uczyli się pisać, ale też ludzie zamożni i wykształceni. Wspomniany św. Antoni odziedziczył ogromne gospodarstwo, 80 hektarów ziemi, czyli wielki na owe czasy majątek, który sprzedał, a pieniądze rozdał ubogim, zapewniając tylko utrzymanie swojej siostrze, bo nie wolno nikogo zmuszać do ascezy. Znamy też Arseniusza, który był w Konstantynopolu wychowawcą synów Teodozjusza I, człowiekiem świetnie wykształconym i oczytanym.

[b]Jednocześnie oprócz pustelni powstawały wspólnoty mnisze.[/b]

Budowano je, jak później ławry w prawosławiu, z pojedynczych domków eremitów, stawianych koło siebie. W środku takiej wioski można było postawić kościół czy wykopać studnię. Pierwsze wspólnoty gromadziły się zwykle wokół wybitnych mistrzów duchowych, tak zwanych starców.

[b]Ruch pielgrzymkowy obejmował nie tylko miejsca święte…[/b]

… Ale i tych starców! Tak, byli przewodnicy, którzy prowadzili pielgrzymów do mistrzów. Niech pan wyobrazi sobie kogoś, kto pielgrzymuje miesiącami z Rzymu do Egiptu, potem dociera do świątobliwego pustelnika przez pustynię, musi postać pod drzwiami kilka dni, aż wreszcie wychodzi mnich i mówi jedno zdanie. I ten człowiek był…

[b]Wściekły.[/b]

Nie, szczęśliwy, bo to jedno zdanie zwykle do niego trafiało, doskonale odpowiadało na wszystkie jego pytania. Owi starcy już wtedy cieszyli się olbrzymią sławą.

[b]I tego nie rozumiem. Sieć empików nie była zbyt bogata, więc skąd o nich wiedziano, zwłaszcza że część z nich nie zostawiała po sobie pism?[/b]

Okazuje się, że i w epoce sprzed Internetu wieści rozchodziły się bardzo szybko. Funkcjonowała poczta cesarska, a poza tym byli wędrowni opowiadacze, którzy mówili o świętych mężach znajdujących coraz więcej naśladowców. Oczywiście nie wszyscy wytrzymywali trudy życia w odosobnieniu.

[b]Co było najtrudniejsze?[/b]

Jest coś nieprzetłumaczalnego na polski, czyli acedia – stan nazywany opisowo demonem południa. Proszę sobie wyobrazić Egipt, kilkadziesiąt stopni ciepła, człowiek jest kompletnie rozłożony i nie ma siły na nic. W życiu wielu anachoretów zdarzały się poważne kryzysy, zobojętnienia, gdy dzień do dnia był podobny, nic się nie zmieniało, nie działo się nic ważnego. To już nawet nie było znużenie, tylko całkowite zobojętnienie i niezdolność do jakichkolwiek postępów duchowych.

[b]Jak sobie z tym radzono?[/b]

Traktowano to jako czas oczyszczenia ducha, duchowej pustyni, którą trzeba przejść, by dojść do ziemi obiecanej.

[b]A co ludzi pchało na pustynię?[/b]

Jakiś duchowy głód i żywe zainteresowanie kwestiami teologicznymi. Tak żywe, że podczas soboru przekupki rzeczywiście rozprawiały o Trójcy Świętej, że dogmaty wiary naprawdę budziły powszechne emocje i były w stanie poruszyć ludzi.

[b]Ale ci ludzie nie zostawali po prostu księżmi, lecz eremitami.[/b]

Dziś na Zachodzie, kiedy często brakuje powołań, klasztory o najsurowszej regule nie zamykają się, wciąż trafiają do nich nowi mnisi.

[b]To nie tłumaczy potężnej fali anachoretyzmu.[/b]

Bo tego się nie da logicznie wytłumaczyć i ja też tego nie tłumaczę. Można sobie wyjaśniać, że w późniejszym okresie innych przyciągała sława wielkich mnichów – mistyków. IV wiek to czas niebywałego rozwoju życia pustelniczego. To już nie są setki, tylko tysiące ludzi. A weźmy pod uwagę, że wtedy ludzi było wielokrotnie mniej. To tak, jakby dziś były setki tysięcy!

[b]Kilkaset tysięcy pustelników w samym tylko Egipcie? Tego nie można sobie wyobrazić. Doszło do sytuacji, w której musieli interweniować cesarze.[/b]

Na pustynię szło tak wielu ludzi, że brakowało młodzieży do wojska i ludzi do pracy oraz płacenia podatków. Cesarze musieli z tym walczyć i wprowadzano utrudnienia, by nie każdy mógł zostać mnichem.

[b]Zwłaszcza że w niektórych regionach brakowało kandydatów na mężów. Chłopaki zamiast do żeniaczki szli na pustynię![/b]

Trzeba pamiętać, że pierwsze klasztory są wyłącznie męskie. Od końca IV do VI wieku z powodu exodusu mężczyzn na pustynię często brakowało mężów, pracowników, żołnierzy.

[b]Mówimy o Egipcie, ale życie monastyczne już wtedy się rozprzestrzeniało.[/b]

Eremici pojawiali się wszędzie, gdzie były pustynie, czyli na Synaju, w Judei, Syrii. W Kapadocji powstawały pierwsze klasztory.

[b]Wszędzie obowiązywały te same, niespisane jeszcze reguły?[/b]

Nie, były miejsca surowsze i łagodniejsze. Najsurowsze, czasem wręcz dziwne, formy monastycyzmu powstawały na terenie Syrii. To tam w V wieku, pod wpływem św. Szymona Słupnika, narodził się ruch stylitów, czyli słupników, którzy spędzali życie na kolumnach greckich lub skałach w kształcie słupa.

[b]Szymon Słupnik spędził tak ponoć 37 lat! Rozumiem, że miał za sobą zamykanie się w cysternie, przykuwanie do skały i podobną ekstremalną ascezę, ale 37 lat?! To nie legenda?[/b]

Mówi się, że Daniel z Samosaty przeżył tak 42 lata. Oczywiście większość stylitów spędzała tak kilka, maksymalnie kilkanaście lat. To było jednak wycieńczające. Najgorsze było to, że oni nie mogli rozprostować kości, nie mogli się położyć. Szymon spał w pozycji podpartej, nic dziwnego, że cierpiał z powodu choroby nóg. Prócz tego byli wystawieni na spiekotę, nocne chłody, wiatr.

[b]To dziś brzmi jak aberracja. Na słupach tylko bociany wytrzymują.[/b]

Dostarczano im bardzo skąpe racje żywności i wody, bo w ramach ascezy ograniczali nawet ją, niektórzy mieli zbudowane coś na kształt szałasu na słupie, mieli drabiny, by mógł przyjść do nich kapłan z Eucharystią.

[b]Skąd w ogóle pomysł, by żyć w ten sposób?[/b]

Większa asceza nie była jedynym powodem – taki stylita był znakiem dla ludzi, symbolem wyrzeczenia, ofiary. Musimy wiedzieć, że nie były to słupy na zupełnym odludziu, raczej na rozstaju dróg lub w pobliżu siedlisk, bo ci mnisi byli wspaniałymi kaznodziejami, kimś w rodzaju misjonarzy.

[b]Stacjonarnych.[/b]

Nie zawsze, niektórzy zmieniali słupy, by dotrzeć do innych słuchaczy. Pod ich słupami gromadziły się dziesiątki wiernych, a pod słupem Szymona wyrosło całe miasteczko pielgrzymów, Telanissos! Stylici cieszyli się ogromną charyzmą, potrafili zatrzymać najważniejsze nawet figury i mówić im prawdę w oczy, a nikt nie śmiał ich w żaden sposób za to karać.

[b]Jednak najbardziej znani pozostawali eremici egipscy.[/b]

Tam najsławniejsze były trzy kolonie mnichów leżące koło Aleksandrii. Pierwsza, na pograniczu delty Nilu, była Nitria, jakieś 20 kilometrów dalej są Celle, a po 40 kolejnych kilometrach dochodzi się do Sketis. I mnisi zaczynali często w Nitrii, potem, w miarę rozwoju duchowego, szli w głąb pustyni. To tam mieszkali słynni pustelnicy, tacy jak abba Sisoes, abba Pambo czy wspomniany już Arseniusz.

[b]Jak duże to były miejsca?[/b]

W Cellach odkryto ok. 1200 eremów, a w jednym mieszkało po trzech, czterech mnichów. Nawet jeśli nie wszystkie pustelnie naraz były zamieszkane, to ciągle była tam potężna armia mnichów.

[b]Nie mówię o monachomachii, ale czy między nimi nie dochodziło do konfliktów?[/b]

Zdarzały się, ale zapobiegały temu reguły. Ciągle zachęcano ich do ciszy, namawiano, by nie przesiadywali na ławeczkach przed swymi eremami. Ponadto dzień wypełniały im modlitwy i praca fizyczna, oni naprawdę mieli co robić.

[b]Wszyscy wyplatali koszyki.[/b]

I był problem z ich sprzedażą, bo biedni chłopi z okolicy sami robili sobie kosze, więc mnisi musieli spławiać swoje Nilem do Aleksandrii. Stąd wziął się u nich podział pracy, bo ktoś musiał się tym zająć. Wyplatano też maty, wyprawiano skóry i przepisywano książki. Uprawiano także własne nieduże ogródki. Prócz pracy w klasztorze niektórzy najmowali się do irygacji kanałów, do żniw, winobrania i zbioru oliwek. Za swą pracę albo dostawali pieniądze, albo towary pierwszej potrzeby: oliwę, zboże, wino…

[b]Co jadł mnich?[/b]

Przede wszystkim to jadł mało. W ogóle nie jedzono mięsa, przygotowywano czasem ryby, robiono samemu mąkę, z której pieczono chleb. Pito rozcieńczone wodą wino, ale tylko dwie szklaneczki, bo – jak mawiał jeden z ojców – „w trzeciej mieszka diabeł”. Mimo chorób i niedożywienia bardzo wielu z nich dożywało naprawdę sędziwego wieku, przekraczając ówczesną średnią wieku dwukrotnie! Święty Antoni żył 105 lat.

[b]Znamy dokładnie datę jego urodzin?[/b]

Akurat tu się nie mylimy. Ale oczywiście są też wielcy ojcowie Kościoła, tacy jak św. Jan Chryzostom czy św. Bazyli Wielki, którzy stracili zdrowie podczas pobytu na pustyni. To były skutki zbyt silnej ascezy. Trzeba jednak pamiętać, że anachoreci zdawali sobie sprawę, że przesadna asceza nie prowadzi do niczego dobrego. Starsi ojcowie z przymrużeniem oka patrzyli na młodziaków chcących bić rekordy w ascezie, wydłużających modlitwy, i tłumaczyli, że nie o to chodzi.

Znana jest historia, jak to pewien myśliwy polujący z łukiem spotkał św. Antoniego żartującego z innymi eremitami. Poczuł się zgorszony i skarcił świętego. „Napnij swój łuk” – odpowiedział mu Antoni. „A teraz jeszcze bardziej i jeszcze bardziej”. Łuk pękł. „Widzisz, tak jest z ascezą. Kiedy za mocno napniesz, pęka”.

[b]Skądinąd to ciekawe, że pogrążeni w ascezie i umartwianiu ojcowie pustyni byli często tak pogodnymi ludźmi.[/b]

Bo oni nie umartwiali się dla samego umartwienia czy szukania własnej doskonałości, ale liczył się cel, a było nim poszukiwanie Boga. Bardzo poważnie traktowali swe zasady, ale jednocześnie mieli sporo dystansu do siebie. Gdy jeden drugiemu powiedział, że wygłosił piękne kazanie, usłyszał w odpowiedzi: „Tak, wiem, szatan powiedział mi to, gdy tylko kończyłem”.

[b]Pustyni nie omijały spory teologiczne.[/b]

Oczywiście, że nie, św. Atanazy był pięciokrotnie zsyłany dekretem cesarskim na krańce imperium. Miało to miejsce w czasie sporów ariańskich. Niemal cały IV wiek trwał spór o to, czy Chrystus jest Synem Bożym i człowiekiem w pełni czy też – jak chciał Ariusz – kimś w rodzaju superczłowieka, powiedzielibyśmy w uproszczeniu, adoptowanego przez Boga. Spory te wcale nie skończyły się w 325 roku na soborze w Nicei i zaowocowały stworzeniem kilku grup różnie interpretujących istotę Chrystusa. I wciągały nie tylko biskupów, ale i mnichów, a także cesarzy.

[b]Jak wyglądały one w praktyce?[/b]

Odbyło się kilkanaście lokalnych synodów, w czasie których oskarżano się i o herezje, i o rzeczy błahe. Atanazego oskarżono o kradzież naczyń liturgicznych. Zsyłano go najdalej, jak się dało, bo raz trafił na południe, na pustynię, gdzie zamieszkał z mnichami, z czego był bardzo zadowolony. Innym razem trafił na północny kraniec cesarstwa, do Trewiru, w dzisiejszych Niemczech, gdzie krzewił idee monastyczne. W sumie spędził na wygnaniach 17 lat!

[b]Rzadko wpadał do celi w Sketis.[/b]

Często z niej wypadał (śmiech). On uważał, że wszystkie jego wygnania były bardzo owocne.

[b]Rzeczywiście, skoro przyniósł Europie monastycyzm. Za nim podążył św. Marcin z Tours.[/b]

On pod koniec IV wieku założył kilka wspólnot mniszych w okolicach Tours, pierwszą w Liguge. Trafiali do nich kandydaci z całej Galii i Prowansji, bo św. Marcin był niestrudzonym ewangelizatorem i wiele podróżował.

[b]Porozmawiajmy o Bizancjum. Kim byli studyci?[/b]

Mnichami z największego klasztoru w Konstantynopolu, ufundowanego w V wieku przez konsula Studiosa. To był potężny klasztor, liczący 900 mnichów, znany ze świętych i znakomicie wykształconych przełożonych. W VIII – IX wieku klasztor ten odegrał olbrzymią rolę w okresie sporów o kult obrazów.

[b]Konfliktu ikonoklastów z ikonodulami.[/b]

Święty Teodor Studyta był jednym z najgorętszych obrońców kultu ikon i zwalczał wspieranych przez cesarstwo ikonoklastów. Ostatecznie na Soborze Nicejskim II ikonodulowie zwyciężyli, co jeszcze wzmocniło pozycję studytów. Ich potęga, nie tylko duchowa, bo mieli znaczne posiadłości, trwała do upadku Konstantynopola.

[b]Kolejna wielka tradycja monastyczna to hezychazm. Znów trudne słowo.[/b]

Hesychia oznacza wewnętrzny spokój, wyciszenie.

[b]Warszawka powiedziałaby zen albo nirwana – słowem: buddyzm.[/b]

(śmiech) O tak, w dodatku ważnym elementem hezychazmu była Modlitwa Jezusowa polegająca na ciągłym powtarzaniu wezwania „Panie Jezu, Chryste, Synu Boga, zmiłuj się nade mną”. Często łączy się to z techniką oddechową, co pomaga w medytacji.

[b]To hezychaści stworzyli największy ośrodek monastyczny świata.[/b]

Jest nim święta góra Atos w Grecji, gdzie jest 20 dużych klasztorów, kilkanaście mniejszych ośrodków zwanych sketis i pustelnie plus pustelnicy. Dziś jest ich tam około 2 tysięcy, w tym jeden Polak, ale w średniowieczu było ich nawet 40 tysięcy.

[b]Ilu?![/b]

40 tysięcy mnichów. Kobiety nie mogą tam nawet wjechać. Bardzo to drażni feministki, które chcą zablokować fundusze europejskie na renowację zabytków, urządzają rejsy protestacyjne dookoła góry, ale mnisi nie odpuszczają. A rząd grecki ich broni, bo to jest autonomiczna republika mnichów.

[b]Skąd u księdza zainteresowanie ojcami pustyni?[/b]

Jeszcze przed seminarium skończyłem filologię klasyczną i trochę naturalnie wyszło, że zainteresowałem się nie tylko światem pogańskim, ale i wczesnochrześcijańskim. Dziś bardziej zajmuję się światem greckim, literaturą armeńską.

[b]Łacina, greka, armeński, koptyjski – cztery języki i w żadnym nie można się dogadać.[/b]

Nie, nie, koptyjski znam słabo (śmiech).

[b]Tylko cztery martwe języki? Nie wstyd księdzu?[/b]

Nieuk jestem (śmiech). Może jeszcze nauczę się syryjskiego. Rzeczywiście nie zdarzyło mi się w nich porozumiewać, bo na kongresach patrologicznych wszyscy jednak mówią po angielsku, francusku czy niemiecku, więc się jakoś można dogadać.

[b]Rz: Tradycja obchodzenia Niedzieli Palmowej pochodzi z Kurpiów, to jasne.[/b]

[b]Ks. prof. Józef Naumowicz:[/b] Pierwsze wzmianki pochodzą z IV wieku i dotyczą Jerozolimy.

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy