Dwie epoki „Lata z radiem”

„Lato z radiem" obchodzi 50. urodziny. Mało kto wie, że jedna z najstarszych w Polsce wakacyjnych audycji mogła zakończyć żywot już jako 20-latka.

Publikacja: 25.06.2021 18:00

Na początku lat 90. celem ówczesnego dyrektora rozgłośni było zostawienie „Lata z radiem” „przy nawi

Na początku lat 90. celem ówczesnego dyrektora rozgłośni było zostawienie „Lata z radiem” „przy nawiązaniu do jego tradycji”. Czy się udało? Na zdjęciu krakowski finał „Lata z radiem”, 2019 r., widownia na koncercie zespołu The Dumplings

Foto: REPORTER/east news. M. Lasyk

Pierwsze „Lato z radiem" pojawiło się w eterze w deszczowy czwartek 1 lipca 1971 roku. „Dzień dobry. Przypadł mi w udziale zaszczyt powitania państwa w audycji, którą dziś inaugurujemy. Słyszeć będziemy ją codziennie, z wyjątkiem niedziel, do końca sierpnia. Dużo dobrej muzyki, aktualne prognozy pogody i informacje praktyczne dla wszystkich. Bo albo ktoś jest na urlopie, albo się na urlop wybiera, albo zastanawia się, dokąd jechać. Gdzie wypoczywać, jak wypoczywać, kiedy wypoczywać? Na te pytania będziemy starali się odpowiadać w czasie naszych spotkań. Jeśli nasze rady się przydadzą, tym większa satysfakcja dla nas. Jeśli nie, pozostaje jeszcze muzyka" – tak słuchaczy przywitał wtedy prowadzący pierwszą audycję Wojciech Zyms.

„Gdy patrzę na pogodę, zmieniłbym naszą nazwę na »Lato z radiem z parasolem«" – żartował na antenie, gdy w tle brzmiała dynamiczna, radosna muzyka.

Pomysłodawcą, wydawcą oraz kierownikiem audycji do 1981 roku był Aleksander Tarnawski, twórca innych istniejących do dziś radiowych programów, takich jak „Sygnały dnia" i „Cztery pory roku". W roli reportera przy pierwszym „Lecie z radiem" pracował Rafał Brzeski, a za sterami konsolety siedział Mieczysław Drabikowski.

Na początku program wypełniały informacje pogodowe i komunikaty dotyczące głównie połączeń pociągowych i autobusowych z miejscowościami turystycznymi. – Pojawiały się też meldunki Milicji Obywatelskiej o sytuacji na drogach – wspominał w rozmowie dla projektu „Radio w pamięci zapisane. 90-lecie polskiej radiofonii" dziennikarz Polskiego Radia Piotr Sadowski. Jego głos do dziś można usłyszeć w zapowiedzi audycji po angielsku, która pojawia się w otwierającej „Lato z radiem" „Polce Dziadek". Ten skoczny, klarnetowy utwór rozpoczyna program od lat 70. W jego trakcie wybrzmiewają słowa „Tu Polskie Radio. Słuchacie audycji »Lato z radiem«" (w pierwszej wersji: „Mówi Warszawa. Słuchacie audycji »Lato z radiem«") tłumaczone na obce języki, poza angielskim, prezentowane też po niemiecku, rosyjsku, francusku, przez krótki czas także po czesku.

W kolejnych latach audycję prowadzili między innymi: Tadeusz Sznuk, Andrzej Matul, Lesław Nowak i Sławomir Szof. Potem dołączyli do nich: Zbigniew Krajewski, Zygmunt Chajzer i Antoni Mielniczuk. Na antenie pojawiały się nowe pozycje, a wśród nich: słuchowiska na podstawie Trylogii Henryka Sienkiewicza, przegląd przebojów sprzed lat pod hasłem „Lato-retro-teka", „Kącik złamanych serc" prowadzony przez Krystynę Czubównę i cykl „Strofy dla ciebie", w którym poezję interpretowali Anna Romantowska i Krzysztof Kolberger.

W latach 80. jednym z motywów przewodnich były poszukiwania Paskudy, czyli potwora, który miał straszyć plażowiczów nad Zalewem Zegrzyńskim. Cała akcja była z przymrużeniem oka relacjonowana przez dziennikarzy. Paskuda była wakacyjnym wymysłem, który miał się stać polskim odpowiednikiem szkockiego potwora z Loch Ness. Bardzo popularny wówczas piosenkarz Edward Hulewicz, kojarzony z utworem „Za zdrowie pań", stworzył piosenkę na temat poszukiwań Paskudy. Fragment jej tekstu brzmiał: „Cały kraj Paskudę śledził i znał. Potworek, wielka gwiazda i szał. Szokuje nas, emocje budzi jak nikt. Ten »Lata z radiem« superhit".




Majówka na próbę

Punktami zwrotnymi w historii audycji były odważne decyzje. Decydujący dla jej dalszego istnienia moment przyszedł na początku lat 90., gdy „Lato z radiem" miało 20 lat. – Chciałem, żeby audycja miała większy rozmach, żeby jeszcze mocniej wyszła w Polskę – wspomina ówczesny dyrektor Programu Pierwszego Polskiego Radia, a od 1993 roku prezes radia publicznego Krzysztof Michalski. – Wcześniej nie było takiej potrzeby, bo nie było konkurencji w postaci stacji komercyjnych. Aby znaleźć kierunek, w jakim ma zmierzać audycja, na początku lat 90. prowadziliśmy badania fokusowe. Pytaliśmy, z jakimi markami motoryzacyjnymi badanym kojarzy się nasza audycja. Powtarzało się porównanie do samochodu Warszawa, która gwarantowała stabilność i solidność. Wiedziałem, że trzeba zaproponować coś więcej, żeby mieć szansę z konkurencją – dodaje.

Wspomina, że „zdarzały się osoby, które zarzucały mi, że radio publiczne musi być poważne, że nie wypada robić w nim lekkich konkursów". – Odpowiadałem wtedy: „Jak pan idzie do filharmonii, zakłada pan garnitur i długie spodnie. Jak pan idzie na plażę, to zakłada pan krótkie spodnie". Nowe „Lato z radiem" miało być ofertą w krótkich spodenkach na wakacje, wakacyjną wersją radia publicznego – tłumaczy Michalski.

– Alternatywą była wtedy likwidacja „Lata z radiem" – przyznaje w rozmowie z „Plusem Minusem" wieloletni szef „Lata z radiem" Roman Czejarek. – Audycja miała wizerunek PRL-owskiego programu, pracowało w niej sporo osób z dawnego układu. Byli to często znakomici fachowcy. Mam wrażenie, że Michalski nie chciał, by „Lato z radiem" miało pieczątkę PRL, kojarzącą się z odwiedzaniem zakładów pracy czy turniejami miast. Wiedział, że trzeba z tym skończyć – dodaje. – Na początku lat 90. zgłaszali się do mnie ludzie, którzy namawiali mnie na likwidację wielu znanych do dziś audycji, nie tylko „Lata z radiem", ale też „Czterech pór roku", „Z kraju i ze świata" czy „Sygnałów dnia". Nie chciałem tego. Moim celem było zostawienie programu, przy nawiązaniu do jego tradycji. Chciałem wprowadzać nowe treści, a przy tym szanować artefakty akustyczne, takie jak „Polka Dziadek", która cały czas otwierała audycję – dodaje Michalski.

Zanim jednak te zmiany wprowadzono na radiowej antenie, dziennikarze dostali zadanie przygotowania próbnej audycji w czasie długiego majowego weekendu w 1991 roku. Michalski zaplanowanie i poprowadzenie majowego programu powierzył dwóm młodym dziennikarzom: właśnie Czejarkowi i Krzysztofowi Turkowi. – To było „Lato z radiem" w miniaturze. Majówka trwała wtedy trzy dni. Zaprosiliśmy wiele znanych osób, które opowiadały o sobie. Pomysł się spodobał. Dostaliśmy wolną rękę. Przychodziłem, mówiłem, co chcę robić, a gdy tylko Michalski się zgodził, nie musiałem tego z nikim konsultować. To powodowało też wewnętrzne konflikty. Jako szeregowy pracownik radia dostałem wyjęty fragment programu i mogłem zrobić tam to, co chciałem – wspomina Czejarek.

– „Niech pan pomyśli, jak mocniej, z nową jakością wyjść w Polskę z »Latem z radiem«, żeby słuchacze poczuli, że to jest ich radio". Takie zadanie wyznaczyłem – dodaje Michalski.

Pierwsza kamera wideo

Każde kolejne wakacje w latach 90. to organizowane na coraz większą skalę trasy koncertowe „Lata z radiem", wybory miss, konkursy, w których znajdowano najsilniejszych Polaków i mistrzów kierownicy, oraz organizowane na plaży w Juracie mistrzostwa w budowaniu zamków z piasku i kopaniu grajdołów. – W 1995 roku moja mama wygrała w „Lecie z radiem" kamerę wideo. W tamtych czasach to był sprzęt tylko dla wybranych. Do dziś oglądamy nagrywane nią filmy rodzinne, między innymi z wakacji, które 26 lat temu spędzaliśmy w Darłówku – opowiada „Plusowi Minusowi" Justyna Adamczyk z Kielc. – Konkurs polegał na tym, że słuchacze dopisywali propozycje ciągu dalszego przedstawionej w radiu opowieści o Remigiuszu Kaczorowskim. Bohater poszedł z dziećmi do ogrodu zoologicznego. Postanowili tam zostać, bo nie chcieli wracać do pracy, szkoły i innych obowiązków. Do dziś pamiętam tradycyjny list na papierze, który do radia wysyłała moja mama, i radość, gdy jej opowiadanie dostało główną nagrodę i zostało zaprezentowane na antenie – wspomina.

Symbolami audycji stały się kolorowe maskotki, które zdobiły kartki pocztowe służące do wysyłania na nich pozdrowień z letnich wyjazdów: w 1999 roku – strach na wróble, w 1998 roku – przelatujący nad radioodbiornikiem bocian, w 1997 roku – trzymająca mikrofon żaba, a rok wcześniej – pasąca się na łące łaciata krowa ze skrzydłami.

Nawiązywały do wakacyjnych konkursów. W 1995 roku zorganizowano poszukiwania „Krowy roku", które miały przyciągnąć słuchaczy z mniejszych miejscowości i wsi. Zabawę wygrali właściciele krasuli, która ma najwięcej łat. Zwyciężyła Miśka ze wsi Pobikry w okolicy Łomży, u której znaleziono 874 łatki i która z daleka przypominała – jak relacjonowali reporterzy „Lata z radiem" – dalmatyńczyka. Kolejne lata to poszukiwania m.in. kota o najdłuższych wąsach, najlepiej mówiącej papugi i kury znoszącej największe jajka. Twórcy audycji z tamtego okresu przekonują, że większość stacji radiowych organizowała wtedy konkursy adresowane głównie do mieszkańców miast. „Z miasta najłatwiej się dodzwonić do studia. W miejskim domu zawsze pod ręką są encyklopedie i leksykony. W miastach częściej chodzi się do kin, teatrów i księgarń, stąd pytania w konkursie układa się dosyć łatwo. Konkurs dla mieszkańców wsi i małych osad miał być zupełnie inny" – czytamy w książce o historii audycji „Moje »Lato z radiem«". – Mieliśmy świadomość, że w Polsce istnieje grupa osób zapomnianych: żyjących w małych miasteczkach, słabszych, o których radio publiczne ma obowiązek zadbać, zarówno w sensie informacyjnym, rozrywkowym, jak i edukacyjnym. Taka też miała być rola „Lata z radiem". Tam pojawiały się podpowiedzi, co zrobić, jeśli ugryzie nas pszczoła, jak się chronić przed kleszczami, co zrobić, gdy jesteśmy uczuleni na wodę morską – wymienia Krzysztof Michalski.



Zero polityki

No i macie: znowu lato żyje z radiem w konkubinacie. Ledwie słońce na szczyt nieba się wygrzebie, oni zaraz jak wariaci lgną do siebie" – pisał na 25-lecie audycji poeta Ludwik Jerzy Kern. Element, który wyróżniał „Lato z radiem" to oryginalna forma prezentowania prognozy pogody, czyli „Ekoradio", stały cykl, który prowadził Andrzej Zalewski. 21 lipca 2021 roku przypadnie dziesiąta rocznica jego śmierci. Twórca „Ekoradia" zmarł w wieku 87 lat. Jego cykl był felietonem radiowym, w którym wiadomości o temperaturze, deszczu i burzach poprzedzały komentarze dotyczące ekologii, geografii Polski, zagrożenia pożarowego w lasach i tego, co najnowsze prognozy oznaczają dla rolników i sadowników. Była to kolejna część programu przygotowywana z myślą o mieszkańcach mniejszych miejscowości.

„Nie palcie państwo w swoich kotłowniach i małych piecach plastiku. Właśnie te dymy, idące równolegle do ziemi, szybko osiadają i trafiają do waszych płuc" – brzmiał fragment jednego z wydań „Ekoradia" z 2006 roku, w czasach, gdy temat wpływu smogu na nasze zdrowie pojawiał się zdecydowanie rzadziej niż teraz.

W latach 90. w „Lecie z radiem" zaczęła obowiązywać nieformalna zasada „zero polityki". – Ta reguła powstała w momencie, gdy politycy z lewej i prawej strony odkryli, że audycja mogłaby być dla nich trampoliną. Pojawiały się zakusy polityków, by wykorzystać popularność programu. Asystent Włodzimierza Cimoszewicza wymyślił, że polityk będzie DJ-em na koncercie „Lata z radiem" w ramach przygotowań do wyborów. Politycy próbowali mieć wpływ na listę miast, które odwiedzaliśmy. To był moment, gdy bardzo stanowczo się nie zgodziłem. Niektórzy przyjeżdżali na festyny, mimo że dostawali odmowę. Trzeba było ponownie odmawiać. Wiedziałem, że jeśli zgodzę się raz, nie zatrzymam napływu polityków – wspomina Czejarek.

Prezes na weselu

W latach 90. wizytówką „Lata z radiem" stały się koncerty i festyny. Na przełomie wieku w jednym sezonie audycja odwiedzała nawet kilkadziesiąt miast. 20 lat temu, w 2001 roku, koncerty „Lata z radiem" odbywały się pięć razy w tygodniu, od środy do niedzieli. Duże miasta na trasie były w mniejszości. Dominowały te, w których mieszka kilkadziesiąt tysięcy osób lub mniej: Turek, Władysławowo, Pleszew, Oława, Lądek Zdrój. W wielu miejscowościach koncert lub festyn „Lata z radiem" był główną lub nawet jedyną imprezą plenerową wakacji.

– Gdy przyjeżdżaliśmy, można było odnieść wrażenie, że mieszkańcy przez długi czas czuli się tam lekceważeni. Zazwyczaj, jeżeli media próbowały coś robić, jeździły do dużych miast lub ośrodków turystycznych. Próbowaliśmy robić koncerty w Warszawie i właśnie to były najmniej udane imprezy – przyznaje Roman Czejarek. – W pewnym momencie podjęliśmy decyzję, że robimy albo bardzo duże koncerty, na bogato, jak finał „Lata z radiem" na skwerze Kościuszki w Gdyni, albo jedziemy do małej miejscowości, by utwierdzić jej mieszkańców w przekonaniu, że traktujemy ich równie poważnie, co mieszkańców dużego miasta. Nieważne, czy to Korycin, Wągrowiec, Wąchock, czy Gniezno. Teraz dostęp do rozrywek wszędzie jest podobny. To w dużej mierze zasługa internetu. Wtedy tak nie było – dodaje. – Nie wszystko nam się udawało perfekcyjnie na tych koncertach. Jednak dla ludzi sam fakt, że impreza się odbywa, był tak ważny, że byli w stanie wiele wybaczyć. Była jedna opinia krytyczna na tysiąc pozytywnych – podsumowuje Czejarek.

We wspominanym, liczącym kilkuset mieszkańców podlaskim Korycinie, który nazywany bywa truskawkowym zagłębiem, „Lato z radiem" organizowało konkurs na największą wyhodowaną truskawkę (owoc gigant znaleziony w 1997 roku ważył 82,2 grama). Potem w wakacyjnych kurortach sprzedawano lody o smaku truskawki z serii „Lata z radiem", z symbolem audycji – uśmiechniętym słońcem na etykiecie. – Tam, gdzie mogłem, jeździłem na akcje plenerowe „Lata z radiem", także z moimi córkami. Po festynie w Korycinie mieszkańcy spontanicznie zaprosili mnie, jako prezesa Polskiego Radia, na lokalne wesele – wspomina Krzysztof Michalski.

Początek XX wieku przyniósł zmiany w audycji. Muzyczno-rozrywkową formułę zastąpiła kulinarna. W 2002 roku hasłem trasy było „Wielkie gotowanie", w każdy weekend lata dziennikarze odwiedzali inną miejscowość, by tam ugotować zupę w ogromnym garnku o pojemności ponad 5 tysięcy litrów. W Pobierowie serwowano zupę rybną, w Zakopanem – kwaśnicę na wędzonce, a w Karpaczu – staropolski żur. W kolejnych latach poza wielkim garnkiem wykorzystywano też patelnię, na której kucharze przygotowywali nawet 1,5 tony jedzenia.

Historia „Lata z radiem" pokazuje, jak duże znaczenie mogą mieć odważne, na początku zaskakujące decyzje. „Lato z radiem" było jednym z pierwszych, a często pierwszym miejscem, gdzie pojawiło się wiele elementów obecnych w mediach do dziś: interakcja z odbiorcami, lekkie konkursy, składanki z przebojami, trasy koncertowe, tematy związane z gotowaniem. 50 lat „Lata z radiem" pokazuje też, jak silne może być przywiązanie słuchacza do jednej audycji. Z pewnością drugie pół wieku tego programu będzie inne niż pierwsze, zmiany w mediach dokonują się cały czas: na rynku radiowym coraz istotniejszą rolę odgrywają podcasty, słuchacze mają dostęp do tysięcy stacji z różnorodną muzyką w internecie, przez epidemię już w ubiegłym roku nie było imprez z udziałem publiczności, „Lato z radiem" organizowało koncerty online.

Jest jeszcze jeden aspekt 50-lecia, o którym mówi się rzadziej. Znam co najmniej kilku dziennikarzy, którzy w dzieciństwie słuchali „Lata z radiem" i wtedy pojawiły się u nich pierwsze marzenia, by kiedyś pracować w radiu. Wśród nich jest też piszący te słowa. 

Autor jest socjologiem i dziennikarzem radiowym.

Korzystałem z książek Romana Czejarka „Moje »Lato z radiem«" i „Kochane »Lato z radiem«" oraz materiałów archiwalnych Polskiego Radia

Pierwsze „Lato z radiem" pojawiło się w eterze w deszczowy czwartek 1 lipca 1971 roku. „Dzień dobry. Przypadł mi w udziale zaszczyt powitania państwa w audycji, którą dziś inaugurujemy. Słyszeć będziemy ją codziennie, z wyjątkiem niedziel, do końca sierpnia. Dużo dobrej muzyki, aktualne prognozy pogody i informacje praktyczne dla wszystkich. Bo albo ktoś jest na urlopie, albo się na urlop wybiera, albo zastanawia się, dokąd jechać. Gdzie wypoczywać, jak wypoczywać, kiedy wypoczywać? Na te pytania będziemy starali się odpowiadać w czasie naszych spotkań. Jeśli nasze rady się przydadzą, tym większa satysfakcja dla nas. Jeśli nie, pozostaje jeszcze muzyka" – tak słuchaczy przywitał wtedy prowadzący pierwszą audycję Wojciech Zyms.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy