Jednak kim byłaby Marlin Monroe jako Norma Jeane Baker? A Pola Negri jako Barbara Apolonia Chałupiec? A przechodząc do czasów współczesnych – czy Kayah osiągnęłaby sukces jako Katarzyna Szczot? Psychologowie podkreślają: jeśli ktoś zmienia imię, ma silną motywację, by zaistnieć publicznie. I to tej determinacji, a nie brzmieniu imienia, może zawdzięczać sławę.
Konstancja czy Agata
W2009 r. amerykańscy naukowcy David E. Kalist i Daniel Y. Lee po przeanalizowaniu danych dotyczących młodocianych przestępców ze stanu Pensylwania opublikowali pracę, z której wynika, że zachowań przestępczych dużo częściej dopuszczają się osoby o rzadkich imionach. I dzieje się tak niezależnie od rasy, którą ci ludzie reprezentują.
Chociaż w Polsce nikt takich zestawień nie prowadzi, pracownicy ośrodków pomocy społecznej przyznają, że znaczna część ich małych podopiecznych nosi imiona, które można usłyszeć tylko w amerykańskich filmach. Silnie reprezentowani są: Alan, Kevin, Brian, Nicola, Jessika czy Sandra.
– Dla dzieci z gorszych rodzin charakterystyczne imię jest identyfikatorem, a nie przyczyną ich gorszej pozycji społecznej – twierdzi Roland G. Fryer Jr., profesor ekonomii z Harvardu. Fryer wiele godzin spędził nad spisem wszystkich urodzonych w Kalifornii od roku 1961 r. do 2003. Informacje dotyczące w sumie ponad 16 milionów urodzeń zawierały standardowe dane o imieniu, płci, rasie, wadze noworodka i statusie materialnym rodziców.
Fryer doszedł do wniosku, że rodziny czarne i białe zawsze różniły się w preferencjach co do nadawanych imion. Jednak od początku lat 70. różnice w upodobaniach jeszcze się zwiększyły. – Prawdopodobnym powodem jest przypadający na ten okres wybuch Black Power, który dążył do akcentowania afrykańskiej kultury i zwalczał twierdzenia o jej niższości – twierdził badacz.
Jednak wyróżnikiem równie istotnym jak kolor skóry jest status materialny rodziców. Spośród pięciu najpopularniejszych imion dziewcząt nadawanych przez białą klasę średnią żadne nie powtórzyło się wśród tych, które nadawała klasa niższa. I to najlepiej pokazuje barierę społeczną dzielącą społeczeństwo. W USA, jak kiedyś w Polsce, pewne imiona są zarezerwowane dla klasy wyższej. U nas chłopi nie nazywali córek Konstancja, podobnie jak szlachta rzadko wybierała imiona Jakub czy Agata. W Stanach klasa wyższa nie nazwie dziewczynki Amber, Kayla czy Alyssa, a wychowankowie slamsów nie noszą raczej imion Madison, Lauren czy Katherine.
Wszędzie niezmienna jest natomiast inna prawidłowość: popularność imienia trwa zaledwie kilka lat. Potem najbardziej zużyte wypadają z obiegu. Fryer wśród dziesięciu najpopularniejszych imion żeńskich w 2000 r. nie znalazł żadnego, które znajdowało się w pierwszej dziesiątce zaledwie 40 lat wcześniej. Polska poddaje się tej samej prawidłowości, tyle że szybciej. Z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, że w 1960 r. największą popularnością cieszyły się: Elżbieta, Małgorzata, Barbara, Maria, Ewa, Anna, Grażyna, Krystyna, Danuta i Teresa. Dwadzieścia lat później z tej listy zostały już tylko Ewa i Małgorzata. W 2000 r. dziesięć najpopularniejszych imion żeńskich to już całkiem inna lista: Natalia, Aleksandra, Wiktoria, Julia, Weronika, Karolina, Klaudia, Paulina, Patrycja, Katarzyna.
Badacze zauważają, że po 1989 r. w naszym kraju dało się zauważyć nowy trend: zachłyśnięcie się kulturą Zachodu. Wśród dzieci pojawiają się imiona wcześniej nienotowane, jak Angelika, czy nietradycyjne, jak Arleta. Także biblijne: Sara, Daniel, Dawid. – Wydaje się jednak, że nie ma to nic wspólnego z motywacją religijną czy biblijną. Te hebrajskie imiona są po prostu imionami popularnymi na Zachodzie – mówi dr Monika Kresa.
Natomiast w Stanach – jak zauważa Fryer – po imiona z Biblii częściej sięgają ludzie lepiej wyedukowani. Często też odkreślają związki z tradycją lub przeciwnie – udziwniają imiona, inspirując się literaturą i sztuką. – Imiona wędrują w dół po drabinie społecznej. Najpopularniejsze nadawane w klasie wyższej można odnaleźć dziesięć lat później wśród biedoty – twierdzi Fryer. Biedni wyrażają w ten sposób pragnienie, by i ich potomstwo doświadczyło społecznego awansu. Kiedy jednak imię nadawane w klasie wyższej zostanie zaakceptowane przez masy, elita porzuca je bez sentymentów.
Isaura czy Grażyna
Co ciekawe, artyści, celebryci, postaci filmowe i literackie inspirują nas rzadziej, niż można przypuszczać. Choć na przestrzeni wieków jakiś wpływ wywierali. Dziś już nie mamy świadomości, że imię Julia spopularyzował Jan Jakub Rosseau. Po sienkiewiczowskich „Krzyżakach" pozostały Danusie, po „Grażynie" Mickiewicza jej współczesne imienniczki, a spuścizną „Quo vadis" były Ligie, ewentualnie Lidie.
Imię Edyta najpierw spopularyzowała Edith Piaf, a w latach 70. w Polsce popularna prezenterka Edyta Wojtczak. Wysyp Amelii to z kolei zasługa francuskiego filmu z Audrey Tautou, w którym śliczna bohaterka stara się ulepszać świat wokół siebie i uczynić ludzi szczęśliwszymi. Po śmierci Jana Pawła II w Warszawie wzrosła popularność imienia Karol. Książki Katarzyny Grocholi wywołały modę na imię Judyta. Niewielu rodzicom, którzy tak nazwali swoje córki, imię to kojarzy się z kobietą, która ucina głowę babilońskiemu wodzowi Holofernesowi.
Jednak popularność imienia Britney i jego licznych inaczej zapisanych odmian wcale nie oznacza, że rodzice nadawali je na cześć Britney Spears. Przeciwnie, to panna Spears padła ofiarą popularności tego imienia w latach 80. Podobnie jak dekadę wcześniej ofiarą popularności imienia Shirley była Shirley Temple.
Moda na imię, które nie jest zakorzenione w kulturze, trwa jednak krótko. W latach 80. w godzinach emisji brazylijskiego serialu „Niewolnica Isaura" pustoszały ulice. Kilkaset dziewczynek padło wtedy ofiarą popularności śniadej bohaterki i zostało nazwanych jej imieniem. Dziś po Isaurze można się już tylko oblizać – pozostała już po niej jedynie nazwa czekoladowego tortu.
W kultowym „Misiu" Stanisława Barei niezapomniana jest scena, podczas której wiozący węgiel dyskutują o imieniu dla urodzonej cztery lata wcześniej dziewczynki. Jej tata tłumaczy: „Zasadniczo, pobieżnie, my ją nazywamy Marysia, ale tak chcemy dać jej jakoś bardziej nowocześnie. Jest takie jedno imię. Dobre dla dziewczynki: Tradycja!".
Z dialogu na furmance kolejne pokolenia Polaków zaśmiewają się do łez. Po czym wstają z kanap, idą do urzędów i rejestrują zastępy Len, Majek i Kacprów. Taka już nasza tradycja.