Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Aktualizacja: 14.04.2012 01:00 Publikacja: 14.04.2012 01:01
„Wyjazd integracyjny”: Jak nisko można upaść??
Foto: kino świat
Ludzie chcą oglądać przede wszystkim komedie i kryminały. Niestety, szeroko rozumiany segment rozrywkowy był i jest piętą achillesową polskiego przemysłu filmowego. Kiedyś winę za jego marną jakość można było zwalić na cenzurę, brak pieniędzy i technologiczne zapóźnienie. Dzisiaj twórcy knotów nie mają nic na swoje usprawiedliwienie. Co z tego, że wreszcie widać i słychać, co się dzieje na ekranie, skoro często ma się ochotę zamknąć oczy i zatkać uszy?
Głupi i głupszy
Jak wiadomo, statystyczny Polak pojawia się w kinie raz do roku. Szansa, że wybierze polski film, jest jak jeden do trzech. I prawie na pewno nie będzie to wychwalana przez krytyków „Róża" Wojciecha Smarzowskiego, lecz komedia w rodzaju „Ciacha" lub „Wyjazdu integracyjnego". W pierwszym z tych filmów Paweł Małaszyński udaje debila, a Tomasz Karolak oświadcza się w sposób nowoczesny, ukrywając pierścionek zaręczynowy w odbycie. Atrakcyjność drugiego podnoszą: Jan Frycz, uganiający się w różowej sukience za nagą modelką, oraz Katarzyna Figura w rynsztunku sado-maso, trzaskająca z bicza.
Prawie milion widzów obejrzało komedię „Wojna żeńsko-męska". Grażyna Szapołowska wygłasza w niej złote myśli w stylu: „wierność w małżeństwie jest jak kazirodztwo, jak masturbacja" i „historia świata jest napisana spermą". Jej przyjaciółka Sonia Bohosiewicz – felietonistka wyuzdanego magazynu dla pań – zdobywa ogólnopolską sławę badając penisy w telewizyjnym show, którego gospodarzem jest narcystyczny Krzysztof Ibisz. Nieco mniejszym powodzeniem cieszył się „Weekend" Cezarego Pazury. Może dlatego, że reżyser-debiutant skupił się na udowadnianiu, że ma w małym palcu twórczość Quentina Tarantino i Guya Ritchiego, a „Matriksa" zjada na drugie śniadanie. Ale i tu znalazło się miejsce dla ludycznych dowcipów. Kaskady śmiechu na widowni wywołał zwłaszcza zwalisty gangster, puszczający bąki w windzie, „bo stresuje się w ciasnych pomieszczeniach".
Wymienione filmy straszyły na ekranach w ubiegłym roku, wzbudzając zrozumiałą panikę w szeregach amatorów kina artystycznego. Jednak symbolem upadku polskiej komedii stały się „Dwa dni rozpusty", bardziej znane pod, nawiązującym do hollywoodzkiego przeboju, tytułem „Kac Wawa". Jednym z epizodów alkoholowo-seksualnej odysei bohaterów było oddanie moczu pod sztuczną palmą, może dlatego, że to jedyny stołeczny obiekt, który od biedy może kojarzyć się z Las Vegas. Obraz Łukasza Karwowskiego, okrzyknięty „najbardziej dresiarskim filmem dekady", nie powtórzył kasowego sukcesu poprzedników. Kręcenie prostackich komedii przypomina bowiem samochodowy wyścig w stronę przepaści. Karwowski z kolegami, chcąc zakasować konkurencję, na finiszu, zamiast hamować, dodali gazu.
Zdumiewa mnie, że przy okazji wyborczej kampanii prezydenckiej nikt nie wpadł na pomysł, żeby zapytać Grzegorza...
Ukraiński atak na rosyjskie bombowce strategiczne stopniem przygotowania i wykonaniem przypomina operację Mosadu...
Pierwsi polscy streamerzy to byli głównie nastolatkowie, którzy dla zabawy po lekcjach pokazywali w sieci, jak g...
Polityka nad Sekwaną to dziś pole eksperymentów, w tym wciągania do władzy partii dotąd izolowanych. Efekt – woj...
Gdy polscy biskupi uznali, że święty spokój i instytucjonalny biznes są ważniejsze niż uczciwość, sprawiedliwość...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas